 |
|
jej plan życia był prostu. chciała iść z nim tą samą ścieżką, trzymając się mocno jego silnej dłoni.
|
|
 |
|
potrzebuję Cię. cholernie mocno.
|
|
 |
|
rozglądam się wokół...spoglądam w bezdenną przestrzeń, lecz nie jestem w stanie nic dostrzec poza dużym drewnianym zegarem wiszącym na śliwkowej ścianie, wytężam wzrok i nagle dociera do mnie, że już od dobrych kilki godzin siedzę na skrzypiącym łóżku trzymając przy tym w drżącej ręce paczkę żyletek...czuję jak po moich bladych, zmarzniętych policzkach spływają kryształowe łzy bezsilności, w których odbija się każda z naszych wspólnych chwil...dlatego błagam otwórz oczy, otwórz je i spójrz jak bardzo Cierpię bez kojącej zieleni Twoich tęczówek...
|
|
 |
|
jeśli ludzie niedojrzali mieliby się pobierać,to trzeba byłoby przygotować dla Nich specjalny tekst przysięgi małżeńskiej:"Ja - egoista,biorę Ciebie moja naiwna ofiaro za żonę.I ślubuję Ci,że w dobrej i złej doli będę się troszczył wyłącznie o siebie i że nie opuszczę Ciebie tak długo,jak długo będzie mi z Tobą wygodnie".
|
|
 |
|
lubię spotkać go po kilkunastu dniach rozłąki. mogę na nowo poznać jego wychudzone ciało, zbadać jak bardzo zmieniła się faktura jego skóry, dostrzec nowe iskierki w czekoladowych tęczówkach i poczuć upajający zapach perfum. lubię całować go, po tak długim czasie, bo jestem nieziemsko spragniona, robimy to z niesamowitą zachłannością. nasze ciała są niebezpiecznie blisko siebie, splatają się, a jego przyśpieszony oddech i kołatanie serca sprawia, że zapominam gdzie jestem. namiętne porywy nie trwają długo. wolimy rozmawiać przez kilka godzin, wyrywamy sobie słowa z ust, kodujemy wszystkie wypowiedziane wyrazy. czas rozstania jest nieuchronny. przytulamy się bardzo mocno. ukrywam łzy. wychodzę. zostało mi tylko kilka esemesów dziennie i oczekiwanie na następne spotkanie oraz modlitwa o to byś nie znalazł innej, lepszej kochanki niż ja.
|
|
 |
|
Gdy rzucają w ciebie kamieniami... bądź nowoczesny - odrzuć cegłą.
|
|
 |
|
niby jesteś blisko, przecież widzę Twój dom z okna. niby rozmawiamy, ale tylko gdy czegoś potrzebujesz. niby mówisz, że mnie kochasz, ale tylko wtedy gdy jesteś naćpany albo pijany. niby mnie całujesz, ale tylko z litości. niby o mnie myślisz, ale już dawno zapomniałeś.
|
|
 |
|
chciałabym najmniejszego kroku w przód, ale nadal stoję w miejscu. potrzebuję stabilizacji, jasności myśli, prostoty uczuć. nie potrafię się domyślać. kolejny wieczór z Pezetem, szlugami i czerwonym winem. stoję na rozdrożu i co dalej? ile jeszcze mogę czekać? zerkam przez okno. widzę Twój dom, zapalone światło, nadzieję, wiarę w lepsze jutro, w nas. ale nas przecież już nie ma. jestem ja, mój nowy, jakże wyidealizowany świat. dławię się pieniędzy i słowami płynących ze znajomych ust, niby dobrych, lecz nie Twoich. czuję dotyk, niby czuły, ale inny. jestem z kimś, niby tak, ale nadal z Tobą.
|
|
 |
|
zostawił ją, dziewczynę, która bez niego umierała.
|
|
|
|