 |
Dopiero ten uśmiech utwierdził mnie w przekonaniu, że jeszcze dla siebie istniejemy.
|
|
 |
Mam przyjaciół, to na razie mi wystarczy, no właśnie na razie...
|
|
 |
Jedni mówią: 'czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do bólu', drudzy zaś 'czas to morderca'. Zależy jak się patrzy...
|
|
 |
Zapomnisz... Czas to morderca
|
|
 |
Potrzebuję wódki, papierosów i Ciebie♥
|
|
 |
Spytałam się Ciebie co byś zrobił jak bym się poślizła i wpadła pod samochód,Ty powiedziałeś, że mam przestać tak mówić, ale ja dalej chciałam usłyszeć Twoją odpowiedź powiedziałeś żeby wyciągną tego gnoja i zabił, tak po prostu, skutecznie i bez opamiętania...
|
|
 |
owszem jestem szmatą, może i nic nie wartą...tak jestem nikim. ale przypomnij sobie kto rozmawiał z Tobą w nocy, bo Twój tata zrobił kolejną awanturę pod wpływem alkoholu. przypomnij sobie, kto był na każde kiwnięcie Twojego palca, kto słuchał bicia Twojego serca i ogrzewał Twoje zmarznięte dłonie bo przecież zima nie dawała za wygraną, a ty by nie stracić dumy nie założyłeś rękawiczek. przypomnij sobie jak przytrzymywałam Cię przy życiu, i jak rzekomo byłam całym Twoim światem. a dopiero nazwij mnie kolejną łatwą nic nie znaczącą dziewczyną. (...) a teraz po dłuższym zastanowieniu, po przypomnieniu sobie tych wszystkich chwil odejdź w pizdu, i zabierz za sobą tą jebaną zimę...bo dla mnie już nie istniejecie. II systematyczny_chaos
|
|
 |
Spojrzałam w lustro, które wisiało tuż przede mną, kiedy zamknęłam się w łazience. Miałam się tam uspokoić, ale jednak nie byłam w stanie tego zrobić. Chciałam się od czegoś oderwać, chciałam zapomnieć o istniejącym dla mnie świecie i uciec tam, gdzie nikt nie miałby prawa wstępu za mną. Wiedziałam jednak, że mój pomysł może kolejny raz nie wypalić. Przecież, ile razy próbowałam to zrobić, a za każdym razem zaczęło mi brakować sił, bo przed moimi oczami pojawiały się coraz to nowsze powody, aby tego nie robić? Spoglądając w błękitne tęczówki, widziałam w nich jedynie nienawiść do samej siebie i złość, która wręcz ze mnie kipiała. Chciałam ten obraz zniszczyć, ale zanim zdążyłam podnieść pięść, uświadomiłam sobie, że doprowadzę się wyłącznie do okaleczenia ręki, a całe to zło zawsze będę widzieć. Pojawiło się wtedy przede mną wiele różnych pytań. Zaczynając od tego kim jestem, co we mnie naprawdę siedzi, kończąc na tym, jak bardzo chcę znać przyszłość, aby ominąć te nieporozumienia.
|
|
 |
Mój policzek był oparty o chłodny panel, a ciało bezwładnie leżało na pozostałym kawałku podłogi. Wsłuchiwałam się w rytm bijącego serca, które momentami próbowało wyskoczyć z mojej piersi. Pragnęłam ciszy i spokoju. Potrzebowałam opanowania, którego od pewnego czasu nie miałam, a którego tak bardzo potrzebowałam. Nie wiedziałam co wtedy się ze mną działo. Nic nie działało w tamtej chwili na mnie. Szantaże, prośby czy błagania organizmu o odrobinę ciszy i spokoju stawały się jedynie niespełnionymi pragnieniami, do których mogłam dążyć poprzez walkę sama ze sobą. Wzrok starałam się skupić na różnych miejscach, aby nie poczuć tego, że powoli zaczynam zasypiać. Nie mogłam sobie wtedy pozwolić na chwilę odpłynięcia, ale moje ciało było o wiele silniejsze ode mnie. Walka z tym była niekończącą się udręką. Czułam, że to moment, w którym zapadam się pod ziemię, gdzie zostanę zakopana wraz z moimi uczuciami, które tak usilnie próbowały się wyrwać z mojego serca.
|
|
 |
Środek nocy, budzę się z kolejnego koszmaru, a mój strach, który mi towarzyszył był nie do wytrzymania. Wyskoczyłam z łóżka, jak poparzona i szukałam tylko lampki, którą natychmiast chciałam włączyć. Nie liczyło się dla mnie w tamtej chwili nic prócz jasności, której potrzebowałam przed sobą. Rozejrzałam się wokół, nic ani tym bardziej nikogo nie było. Zdałam sobie sprawę, że to tylko koszmar, który doprowadził mnie do takiego stanu. Obejrzałam swoje ciało oraz dłonie – nie było nigdzie krwi, ani ran. Miałam już pewność, że to tylko moja wyobraźnia po raz kolejny postanowiła spłatać mi figla. Odczułam wewnętrzny spokój, lecz serce wciąż biło, jak oszalałe. Chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej, a ja nie wiedziałam, jak je uspokoić. Czułam, że nie chcę teraz zasypiać, broniłam się przed tym, jak najdłużej tylko mogłam. Usiadłam na łóżku, oparłam się o zimną ścianę i czekałam, aż mój organizm się uspokoi.
|
|
 |
Wiesz, że to już kolejna noc minęła podczas, której miałam koszmary? Nie mogłam spać, bo się bałam, ale kiedy sen zawładnął moim ciałem, nie miałam już, jak nawet stamtąd uciec. Czułam, jak moje wargi unoszą się w górę, a gardło całe płonie. Chciałam krzyczeć, lecz nie byłam w stanie. Rzucałam się z jednego miejsca na drugie po łóżku, szukając bezpiecznego ułożenia, gdzie mogłabym poczuć się odrobinę bezpieczniej. Brakowało mi wtedy Ciebie tuż obok. Może dla Ciebie to zabawne i banalne, ale przy Tobie zawsze spało mi się lepiej. Bo kiedy leżałeś tuż obok, ja spałam ze świadomością, że nie mam się czego bać, a teraz? Co noc budzę się po kilkanaście razy i wyrywam z okropnego snu, który przepełniony jest krwią, śmiercią, wypadkami. Nie wiesz, jak bardzo się z tym męczę. Kiedy jednak udaje mi się otworzyć oczy, to odruchowo rozglądam się po swoim pokoju chcąc mieć pewność, że jestem u siebie, a kiedy już odczuwam spokój nagle czuję pragnienie, które z dnia na dzień staje się silniejsze.
|
|
 |
Wiesz, chyba po raz kolejny się poddaję i przestaję o Ciebie walczyć. Przecież to nie ma sensu. Przyjaźnimy się od tylu lat, a Ty zamiast okazać trochę empatii coraz częściej obdarzasz mnie odrzuceniem. Nie rozumiem tylko dlaczego tak się dzieje. Czy w ostatnich dniach, jakoś specjalnie Cię uraziłam, zraziłam Cię czymś do siebie, że postanowiłeś mi wprost mówić o tym co złe, co Ci się ponownie we mnie nie podoba, jakbym nigdy o tym nie wiedziała? Znałeś mnie na wylot, od samego początku. Praktycznie wiedziałeś o wszystkim, jak się zachowam i co odczuję czytając Twoje słowa, ale nie powstrzymałeś się przed niczym. Zrozumiałam dzięki temu właśnie, ile to wszystko dla Ciebie znaczyło.. Dziękuję.
|
|
|
|