 |
Staram się nie czekać na wiadomość od Niego. Staram się nie odblokowywać, co pięć minut telefonu ze złudną nadzieją, że jednak jest tam ten cholerny sms. Nie kładę telefonu pod ręką, nie zrywam się na każdy jego dźwięk jak oparzona. Staram się być opanowana. Jednak gdy już sprawdzę skrzynkę, która kolejny raz nie pokazuje, że mam tam wiadomość od Niego, rozpadam się na kawałki. Znów przerażona i tak mocno zagubiona próbuję znaleźć wytłumaczenie dlaczego kolejny dzień z rzędu do mnie nie pisze. / napisana
|
|
 |
Siedzę cicho i boję się odezwać. Mój szept wywołuje zbyt wiele niepotrzebnych emocji, po których powstają kolejne chwile niepewności. Doszukujesz się w moich słowach przekazu, którego i tak nie jesteś w stanie zrozumieć, ale usilnie chcesz wiedzieć co naprawdę próbuję Ci przekazać. Nie bierzesz pod uwagę faktu, że jestem inna niż wcześniej. Nie widzisz, że bardzo się zmieniłam, a moje zagubienie powoli zaczęło mnie przerastać. Brniesz w to wszystko co się wokół dzieje jeszcze bardziej i stanowczo. Jesteś przekonany, że i tym razem ja posłucham Ciebie i udam się za Tobą. Lecz nie rozumiesz mojej odmowy? Ja nie chcę już się w to zagłębiać. Nie chcę walczyć o to co jest złe. Nie chcę topić się w życiu, które przepełnione jest wiecznymi kłamstwami, a z kolejnym dniem większa ilość tlenu, którym oddycham zostaje zatruta przez niedomówienia. Zrozum, że tego jest już dla mnie za wiele. Przerasta mnie to. Przerasta mnie rzeczywistość, w której oboje się znajdujemy. Chcę się od tego uwolnić.
|
|
 |
Życie nie jest ani trochę proste, z żadnej strony i pod żadnym względem a ludzie i sytuacje w około nie ułatwiają nam niczego. Dzień nie daje szansy na przetrwanie a noc zabija doszczętnie to co przez dzień pozwala funkcjonować w miarę prawidłowo. Serce nie pompuje już krwi, płuca nie wychwytują tlenu, oczy tracą ostrość patrzenia- widzą zamazany obraz, ręce bezwładnie opadają na grunt trzymając zawzięcie ostatniego szluga i butelkę wódki, struny głosowe utraciły zdolność wytwarzania jakiejkolwiek melodii - nie dopuszcza słów do wyjścia. Wszystko upadło. Sens, cel, marzenia, plany, uczucia, nadzieja, wiara... [ auto_destruction ]
|
|
 |
I.Znowu siadam w tym miejscu na parapecie. Biorę zeszyt i zaczynam pisać. Dochodząc do połowy strony stwierdzam, że moje słowa nie mają sensu, nie kleją się. Wiem, że stać mnie na coś lepszego, ale wewnętrznie zagubienie nie pozwala mi nic swobodnie stworzyć. Czuję mętlik i pewien niedosyt czegoś. Czuję, że źle robię, bo odsuwam się od kogoś bądź kogoś od siebie poprzez odpychanie. Nie jestem w pełni świadoma tego co się ze mną dzieje. Nie wiem skąd to się bierze. Przecież był spokój, stabilizacja, aż tu nagle tak wiele pytań, które pojawiają się w mojej głowie, tyle niepewności i chwil wątpliwości. Dlaczego to się na nowo dzieje? Dlaczego właśnie w tej chwili tak bardzo się boję? Dlaczego Jego słowa ciągle przysłaniają mi to co się stanie w przyszłości, której nie jestem w stanie nawet przewidzieć?
|
|
 |
II. Czy On nie rozumie moich słów, kiedy proszę Go, aby przestał tak do mnie mówić, że ma mi tego nie robić, bo nie mogę przez to spać, a każdy dzień kiedy wstaję z łóżka przepełnia się jedynie strachem, od którego nie mogę uciec? Przecież widzi ból w moich oczach, ale to olewa. Udaje, że nie chce czuć tego co mu próbuję przekazać. Oczywiście, bo po co ma się tym zamartwiać, prawda? Lepiej od razu postawić krzyżyk nad wszystkim i pokazać czarny scenariusz. Szybciej przy tym zszargam sobie nerwy, no nie? Oczywiście, że tak..Bo będzie lepiej. Później nie będę cierpieć. Lecz On tego nie widzi i nie rozumie, że wtedy będzie jeszcze gorzej. Po co zachować trochę rozsądku i pohamowania w życiu. Najłatwiej jest powiedzieć coś negatywnego, coś złego co zniszczy nie tylko wewnętrzny spokój, ale rozpieprzy cały ciąg harmonijnego spokoju.
|
|
 |
Przestałam się w to wszystko bawić. Przestałam się zajmować własnym życiem i chcę żyć bardziej spontanicznie niż wcześniej. Mieć wyjebane na ludzi i całą resztę? Owszem, mogłabym taką taktykę wybrać, ale co mi to da? Więcej cierpienia niż spokoju? I tak nie umiałabym się w pełni do tego dostosować. Nie potrafię być obojętną na ludzi, na ich cierpienie..Nie należę do tych osób, które po prostu usuwają się w cień, gdy coś się złego dzieje. Owszem, czasami może i ktoś takie odebrać wrażenie, ale ja wtedy jedynie robię większość rzeczy z pełną świadomością tego, jaki ciężar na siebie biorę. Nie odsuwam się daleko. Jedynie ustępuję z drogi, bo wiem, że są chwile, kiedy człowiek potrzebuje samotności..I dopiero później, gdy coś sobie poukłada może nastąpić jakaś zmiana, lekki przełom. Lecz ja już nie naciskam. Staję poza granicą tak, aby nikomu nie przeszkadzać. Ale i tak zostaję dostępna dla każdego, gdy ktoś będzie po prostu chciał, abym była..
|
|
 |
Cisza, widzisz? Nie ma nic. Nie ma nikogo. Pusty, samotny pokój przepełniony jedynie moją obecnością. Nie ma tutaj nikogo do kogo mogłabym się zwrócić, odezwać, napisać.. cokolwiek zrobić. Jest jedynie burdel, którego nie da się tak łatwo ogarnąć. Masa myśli dopiero powoli uchodzi z mojej głowy, uczucia? Przyspieszają jedynie rytm serca, napędzając przy tym moje ciśnienie, które automatycznie unosi się ku górze, aby organizm pokazał mi kto ma tak naprawdę władzę nad całym losem. W tle słychać jedynie czasem szum jakiejś muzyki, którą próbuję zabić to co się dzieje, ale to nie działa. Towarzyszy mi jedynie mętlik, którego nie mogę się pozbyć, którego nie chcę się pozbywać...?
|
|
 |
Nie mówię na głos Jego imienia, ale to nie oznacza, że wcale za Nim nie tęsknie. Nikt nie wie i nie widzi tego co czuję, gdy Jego nie ma tuż obok. Bez najkrótszej chwili zawahania mogę powiedzieć, że za Nim tęsknie. W moich myślach często pojawia się Jego imię, a spoglądanie nałogowo na komunikator bądź komórkę czy napisał stało się pewnym uzależnieniem. Nie chcę się tego pozbywać, ale też boję się, że to szybko minie. Los jest często okrutny, zasłania przed ludźmi, to co naprawdę jest cenne. Odbiera wszelkie nadzieję na coś dobrego. Sprawia, że nie można mieć tego czego ktoś pragnie, bo okazuje się, że to za wiele. Szczęście nie jest każdemu pisane chociaż powinien być równy podział dla każdego, prawda? Z resztą.. To i tak jest tak popieprzone, że wszystko co się dzieje w jednej chwili ulatuje ze mnie i pozostawia jedynie ślady, których ciężko się jest pozbyć.
|
|
 |
Nie mówię o Nim, ponieważ nie chcę. Boję się, że moje uzależnienie od Jego osoby przekroczy pewne normy, które od dłuższego czasu już obowiązują. Boję się, że stanie się dla mnie kimś ważnym, kimś o kim nie chciałabym zapomnieć przed długie tygodnie, a nawet miesiące. Nie pokazuję, że mi na Nim zależy, bo znam siebie, znam swojego pecha do szczęścia i życia. Wiem, że jeżeli teraz pokazałabym to co naprawdę czuję, to jak odczuwam brak Jego obecności nagle cała reszta, którą zdobyłam przez ostatnie tygodnie po prostu by upadła. A nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Nie w tym czasie, kiedy potrzebuję spokoju i porządnego ogarnięcia swojego życia. Każdy błąd jaki popełnię będzie mnie kosztować wysoką cenę. Nie wiem czy jestem w stanie płacić za to do końca życia. Przecież błędy ciągną się za człowiekiem do końca, więc skąd mam mieć pewność, że i ten ruch nie okaże się czymś co zakończy cały żywot istnienia?
|
|
 |
Widzisz, wróciłaś do punktu z przed kilku miesięcy. Chociaż nie, teraz jest jeszcze gorzej. Teraz dodatkowo masz złamane serce, tęsknotę i niespełnione marzenia. Masz ogromne cierpienie i ból, a wtedy.. Wtedy potrafiłaś cieszyć się każdym dniem. Pomimo tego, że też byłaś sama potrafiłaś czerpać z życia jak najwięcej. I nie mów, że nie byłaś szczęśliwa, bo byłaś. Może nie tak bardzo jak z nim, ale odczuwałaś radość. Teraz po tej radości nie pozostał nawet najmniejszy cień. Wyprana z uczuć i emocji, to chyba najlepsze stwierdzenie. / napisana
|
|
 |
I chociaż na chwilę próbuję sobie wmówić, że to nie Jego potrzebuje tylko tej czułości i bezpieczeństwa, które może dać mi przecież każdy facet. Próbuję sama przed sobą udowodnić sobie, że jestem tak cholernie silna, że nie będę o Nim myśleć. Jednak coś idzie nie tak, bo przed snem duszę się od łez i wiem, że Jego nikt mi nie zastąpi. / napisana
|
|
 |
Zastanów się czy wiesz jak to jest zrezygnować z życia. Czy wiesz jak to jest nie mieć sił wychodzić z domu. Czy wiesz jak to jest być samotną w tłumie ludzi. Czy wiesz jak strasznie jest zasypiać z naiwną nadzieją na jego powrót. Zastanów czy kiedykolwiek czułaś coś podobnego, a później mnie oceniaj, proszę. / napisana
|
|
|
|