Nie mówię o Nim, ponieważ nie chcę. Boję się, że moje uzależnienie od Jego osoby przekroczy pewne normy, które od dłuższego czasu już obowiązują. Boję się, że stanie się dla mnie kimś ważnym, kimś o kim nie chciałabym zapomnieć przed długie tygodnie, a nawet miesiące. Nie pokazuję, że mi na Nim zależy, bo znam siebie, znam swojego pecha do szczęścia i życia. Wiem, że jeżeli teraz pokazałabym to co naprawdę czuję, to jak odczuwam brak Jego obecności nagle cała reszta, którą zdobyłam przez ostatnie tygodnie po prostu by upadła. A nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Nie w tym czasie, kiedy potrzebuję spokoju i porządnego ogarnięcia swojego życia. Każdy błąd jaki popełnię będzie mnie kosztować wysoką cenę. Nie wiem czy jestem w stanie płacić za to do końca życia. Przecież błędy ciągną się za człowiekiem do końca, więc skąd mam mieć pewność, że i ten ruch nie okaże się czymś co zakończy cały żywot istnienia?
|