 |
ja naprawdę potrzebuję czasu. to za wcześnie, za szybko. nadal jestem dzieckiem, nadal chcę nim być. nie umiem żyć w tym całym społeczeństwie, nie umiem przystosować się do reguł, które nim kierują. mała dziewczynka to ja. bezbronna, zakompleksiona, z poranioną duszą. wygląd to tylko kamuflaż, pozwala mi wtopić się w stado harpii zwanych ludźmi, którzy podstępnie chcą wyssać z każdego to co najlepsze - radość z życia. jak mam tu przetrwać, skoro do łez doprowadzają mnie banalne sprawy? boję się, wiesz? co jeśli sobie nie poradzę? co jeśli w jednej chwili odbiorą mi wszystko? rozglądam się dookoła i nikogo nie widzę. stoję tu sama, pośrodku tego syfu i nie wiem, w którym kierunku ruszyć. nie wiem, która droga zaprowadzi mnie na szczyt. mija mnie niebieskooki blondyn i zatrzymuję go. przepraszam, którędy do szczęścia? nie odpowiada, łapie mnie za rękę i ciągnie w nieznane. szkoda, że jeszcze nie wiem, iż zmierzam ku zakładzie, że prowadzi mnie na zniszczenie. samej siebie.
|
|
 |
to przerażające, jak łatwo i szybko zaczynam czuć się samotna. niby mam obok siebie przyjaciół i znajomych, ale w dni takie jak ten, czuję się po prostu pominięta, zapomniana. nigdzie tak naprawdę nie przynależę, dla nikogo nie jestem numerem jeden, nikt nie myśli o mnie tuż po otworzeniu oczu i tuż przed ich zamknięciem. może to we mnie tkwi jakiś problem? może odtrącam od siebie ludzi? może jestem już na tyle zniszczona od środka, że nikt nie widzi u mnie jakichkolwiek zalet. wiem, że jestem trudna, że mój charakter nie należy do najłatwiejszych, że denerwuję ludzi a moje nawyki są irytujące. czasami sama najchętniej rzuciłabym to w cholerę i tak zwyczajnie skończyła ze sobą, ale nie umiem. brakuje mi odwagi, wciąż tli się we mnie iskierka nadziei, że kiedyś ktoś zauważy w moich oczach to, co tak trudno dostrzec. naprawdę nie proszę o wiele. odrobina akceptacji. tylko tyle.
|
|
 |
podejdź bliżej, nie musisz się bać. chcę szepnąć Ci najciszej jak potrafię, że moje serce każdego kolejnego dnia bije dla Ciebie. obejmij moje kruche ciało. chcę pokazać Ci jak łatwo i szybko sprawiłeś, że każda komórka tej skorupy scaliła się do perfekcji. spójrz w oczy, które iskrzą się, gdy tylko jesteś w pobliżu. chcę byś zobaczył, że nawet one recytują te dwa piękne słowa: kocham Cię. złącz nasze dłonie. chcę Ci uświadomić, że pasują do siebie idealnie. posłuchaj melodii serca. zrozumiesz, że od pewnego czasu zsynchronizowało się z Twoim.
|
|
 |
z nimi naprawdę wszystko wygląda inaczej. z nimi czuję jak na moich plecach wyłaniają się skrzydła i wznoszą mnie wysoko, ponad granice realności. z nimi nawet zwykłe rozpalenie ogniska jest masą śmiechu i serią głupich żartów. z nimi czuję się pewniej, czuję, że jestem w ich szeregach, że nikt mnie nie dotknie. z nimi mogę wyjść na zwykłe piwo i wiedzieć, że ten wieczór nie będzie należał do zwyczajnych. z nimi zaczynam oddychać pełną piersią, zabieram jeden z tych głębszych oddechów, który zabarwiony szczęściem daje totalną wolność.
|
|
 |
grupka chłopaków. dokładnie dziewiątka. niby różni, ale razem tworzący nierozerwalną jedność. to właśnie oni od pewnego czasu sprawiają, ze się uśmiecham. to oni powodują ból brzucha, gdy zwijam się z nadmiaru śmiechu. to oni wpisują w moje życie coraz to nowsze przygody. to oni chcą dołożyć każdemu, który ośmieliłby się skrzywdzić mnie bądź też jedną z moich przyjaciółek. to oni wpadają na głupie pomysły, których normalny człowiek nie brałby pod uwagę. to oni uzależniają mnie od siebie. to ich jestem gotowa bronić własną piersią do upadłego. to dla nich od pewnego czasu walczę. dostałam coś o czym nawet nie marzyłam, nie chcę tego tracić
|
|
 |
dlaczego tak często wątpię w jego miłość? przecież tyle już razy spijałam z jego ust te dwa najcudowniejsze na świecie słowa, przecież tyle już razy zapewniał, że jestem najważniejsza, że jestem tą, która wszystko zmieniała. dlaczego czuję, że nie jestem jego warta, że przy moim boku nie zazna szczęścia, na które zasługuje? przecież uśmiech rozświetla jego twarz, serce przyspiesza, gdy nasze dłonie stają się jednością, śmiech odbija się echem o jasne ściany mojego pokoju. dlaczego tak często czuję pustkę w sercu, czuję, że jest daleko ode mnie chociaż kilka minut wcześniej nie chciał wypuścić mnie z ramion? dlaczego to wszystko jest tak ciężkie, gdy nie ma go obok?
|
|
 |
dzisiaj? dzisiaj nie działo się nic specjalnego, skarbie. dzisiaj znowu troszeczkę umarłam, troszeczkę popłakałam. dzisiaj wróciłam do domu,który znowu okazał się piekłem. dzisiaj byłam świadkiem kłótni ojca z babcią, któremu alkohol totalnie odebrał rozsądek. dzisiaj pocieszałam babcię, bo płakała. dziwne prawda? pierwszy raz widziałam jej łzy i pierwszy raz uświadomiłam sobie, że jej niezniszczalna poza to tylko skorupa, w której się ukryła. dzisiaj znowu pogryzłam usta z nerwów, gdy pisałam następne z kolei zaliczenie niemieckiego. dzisiaj poparzyłam sobie ramiona, które teraz niemiłosiernie pieką. dzisiaj uniknęłam ciosu z ręki człowieka, który nieraz zadał już mi ból. dzisiaj nie różni się szczególnie od wczoraj. nic nie straciłeś. może tylko fakt, że dzisiaj mijają dwa miesiące od momentu, gdy jesteśmy razem, a nasze ciała dzieli odległość kilkunastu kilometrów.
|
|
 |
Mówiąc, że samobójcy to tchórze, zastanów się ile odwagi trzeba mieć by skończyć z własnym życiem.
|
|
 |
Wiem na pewno, że między nami gdzieś w oddali jest jakaś przestrzeń w którą w końcu jedno z nas wpadnie.
|
|
 |
Mówią, że skleroza nie boli. Kłamią. Mnie boli kiedy o mnie zapominasz.
|
|
 |
2.łzy wezbrały się w moich oczach, gdy zobaczyłam, że to na nic. po chwili zorientowałam się, że oni są już obok, że starają się mi pomóc, by przywrócić jej świadomość. nasze podniesione głosy przeplatały się ze sobą sprzeciwiając się na zmianę co trzeba zrobić. byliśmy bezradni, żadne próby nie skutkowały. moja kruszynka na zmianę budziła się i odpływała, a ja byłam bezradna. mimo wszystko dziękowałam im w duchu, że są teraz przy mnie, przy nas, że starają się mi pomóc i w takim samym stopniu martwią się jej losem. poczułam niewyobrażalne pokłady wdzięczności i miłości do tej grupki chłopaków. i chociaż ta noc nie miała tak wyglądać, uświadomiła mi jedno: że mogę na nich liczyć, że coraz szybciej zapisują się w moim sercu, że chcę stać się ich jednością i żyć ich życiem.
|
|
 |
1.przeskakując wysoką bramę znalazłam się po raz kolejny na terenie opuszczonego budynku. nasze śmiechy odbijały się echem o odrapane budynki, krzyki głośne i wesołe powodowały kolejne wybuchy niekontrolowanej radości. ruszyliśmy przed siebie rządni zabawy, a adrenalina przyjemnie napędzała już i tak szybko bijące serce. ciemność nie była nam straszna, pewnie szliśmy do przodu nie wiedząc co czeka nas za chwilę. resztę pamiętam jak przez mgłę. ich żart, który wystraszył nas na śmierć, głos kumpla, który uspokajał nasze przerażone krzyki, jej bieg, który pociągnał za sobą lawinę wydarzeń. widziałam jak nie zatrzymując się pędzi przed siebie, jak upada i głową uderza o twardą ziemię. myślałam, że zaraz się podniesie, że wstanie na nogi i zacznie narzekać jaką to jest niezdarą. nic takiego jednak nie nastąpiło. podbiegłam do jej bezwładnego ciała, które leżało nieruchomo na zroszonej deszczem trawie. krzyczałam jej imię, uderzałam policzki, by w jakiś sposób spowodować, że otworzy oczy.
|
|
|
|