 |
U mnie jak zwykle. Pojebało mi sie wszystko. W jebanej układance życia brakuje elementów. Coraz częściej zauważam że nie powinnam przyzwyczajać się do ludzi, miejsc ani rzeczy. Bo miejsca się zmieniają, rzeczy psują a ludzie odchodzą. Mimo tak wielu porażek, wciąż się tego nie nauczyłam. Jestem jak dziecko, nieświadome jeszcze tylu spraw. Chciałabym przestać czuć. Stać się obojętną, zimną suką. Boli mnie ta nieustanna walka o wszystkich. Teraz usiądę i popatrzę kto będzie walczył o mnie
|
|
 |
Jedność utraciła we mnie sens i dziś rozpada się na milion istot, czując, że wypaliłam swą nadzieję już do końca życia. Krew aortą dotrze do serca, które polemizując z mózgiem, co raz mniej zaczyna rozumieć jego nieme przekaźniki. Palce drżą, mocniej niż kiedyś, próbując rozpoznawać opuszkami kształty, jakie kiedyś uważały za cud podarowany od samej matki natury. Kontroluje każdy ruch, by nic nie powodowało łamiącego kości bólu, bo to on postawił moje życie na jednej karcie, którą z wielkim strachem boję się odwrócić. Upadam bezwładnym ciałem, rozpływając się w marzeniu, by moje bose stopy, ustały na otulonej rosą trawie, chociaż na jedną, krótką chwilę. Cicho szepcząc, przywołuje wspomnienia, które w tej chwili dokonują egzekucji na mojej malutkiej, słabej psychice. Łzy cisną się do oczu, by zaraz delikatnie spełznąć po zmarzniętych betonowym chłodem policzkach. W końcowym efekcie moje oczy dalej będą widzieć, lecz uwięziona w tej zagładzie będę widzieć najgorsze memu sercu obrazy.
|
|
 |
Im bardziej nam na czymś zależy, tym większa jest szansa, na to aby wszystko się spierdoliło.
|
|
 |
I mimo że czas leczy rany, to nigdy nie wypełni pustki w sercu po zaufaniu, jakim Cię darzyłam .
|
|
 |
I mimo że czas leczy rany, to nigdy nie wypełni pustki w sercu po zaufaniu, jakim Cię darzyłam .
|
|
 |
I już nic nie uratuje tych oczu, które tak pięknie patrzyły na świat.
|
|
 |
Dlaczego wciąż łudzisz się że będzie dobrze?
I tak ciągle jest bez zmian.
Siedzisz na parapecie, spoglądasz za okno.
I widzisz ludzi. Zabieganych, zamyślonych.
Jakby nieobecnych.
Wiesz o tym że świat się zmienia.
Nie nadążasz za modą, i wciąż się izolujesz.
Zamykasz drzwi pokoju, i siadasz w kącie.
Puszczasz muzykę, a po policzku snuje się łza.
Boli Cię życie. Boli Cię rzeczywistość.
I dobrze o tym wiesz.
Nie przyznasz sie.
Wolisz się okłamywać.
Jak ostatni tchórz.
|
|
 |
Cz. 1 Nim lada dzień nastąpi koniec, niech świat wykrzyczy z całych sił, że moja miłość nigdy nie wypali swych płomieni. Będzie tlić się ostatnimi iskrami, lecz nie wygaśnie wraz z nieustającym czasem. Ostatni płomyczek zgaśnie dopiero wtedy, gdy Twoje serce zwątpi w moją miłość do Ciebie. Poczujesz, że to co nas łączyło, zaczyna nas różnić i dzielić, jak dwa odległe od siebie o setki kilometrów bieguny. Twoje oczy spojrzą obojętnie na moje zdjęcie i nie będą już szukać w nich szczęścia. Przeszyją Cię mroźne dreszcze, a Ty próbując przypomnieć sobie każdy detal mojego ciała, przypomnisz sobie, że niegdyś było dla Ciebie nieposkromionym ideałem. Twoje ciało stanie się morską bryzą i scali się z jej falami, rozpływając się na najbardziej odległe zakątki świata. Z Twoich ust wydobędzie się krzyk nienawiści, bo nie będziesz potrafił ponownie zakochać się w moich przepełnionych tęsknotą oczach.
|
|
 |
Cz. 2 Twoje życie straci sens, bo nie będziesz miał już nikogo, kto mógłby ofiarować coś więcej niż miłość ponad wszechświat. Będziesz zadawał sobie najbardziej bolesne rany, nie mogąc uwolnić się od dręczących Cię myśli z ciemnej sfery pozaziemskiej. Bezsilny upadek spowoduje głośny huk obijających się o betonową nawierzchnię kości. Weźmiesz ostatni haust powietrza, dławiąc się wspomnieniami przelatującymi Ci właśnie przez szarganą psychikę. Twoje oczy ujrzą końcowe napisy, uświadamiając Cię, że w tej chwili nadszedł na Ciebie czas. Śmierć wyciągnie do Ciebie szorstką dłoń, złapiesz ją, a ona szarpiąc Cię na wszystkie możliwe strony, sprawi Ci najgorsze piekielne katusze. Gdy paraliżujący ból ustanie, stracę sens istnienia i wbiję ostry nóż, prosto w moje wykończone życiem serce.
|
|
 |
I co, jest jak dawniej? Los wyrwał z piersi serce. I próbując pocieszyć, włożył kamień w to miejsce.
|
|
 |
I stan mojego upadku jest gorszy niż klęska, leżę na dnie, a byłam bliska zwycięstwa.
|
|
|
|