 |
Moje życie jest beznadziejne. Mimo tego, iż wiem, że to dopiero początek, już na starcie mam dosyć.
|
|
 |
Wczorajsze trzy piwa i około piętnastu fajek uświadomiły mnie, że tylko dzięki alkoholowi i nikotynie nie wybuchłam płaczem patrząc na to jak obmacywałeś ją bezczelnie na oczach wszystkich tam obecnych. Na moich oczach.
|
|
 |
Siedziałeś sam na ławce i bawiłeś się moim parasolem. Twoja 'koleżanka' siedziała po drugiej stronie i gadała z twoim kolegą. Usiadłam obok Ciebie. Poczułam zapach Twoich perfum. Zaczęłam z tobą kokietować. Nagle wstałeś i poszedłeś usiąść koło tej Twojej. No tak. Już za długo siedziałeś tak blisko mnie. Jeszcze mogła by posądzić Cię o zdradę. Po co ryzykować. Oj kochanie. Jesteś żałosny.
|
|
 |
Przeszukuję biurko trzęsącymi się od płaczu dłońmi. Jest. Znalazłam. Ten ostatni papieros, który mi został. Odpalam w pośpiechu ze strachu przez kolejną falą bólu. Zaciągam się jak najlepiej potrafię i czuję jak złość i rozpacz uchodzą ze mnie wraz z wypuszczanym dymem tytoniowym. I widzisz? Znów to Twoja wina. To przez Ciebie wyniszczam swój organizm nikotyną. Inaczej nie dałabym rady.
|
|
 |
I chyba bym się zajebała gdyby coś Ci się stało. I uwierz. Szybciej bym do Ciebie przyszła niż ta Twoja kurwa pierdolona dziewczyna.
|
|
 |
Mam przemożną ochotę uciec. Uciec od tego wszystkiego. Zaszyć się gdzieś w ciemnym osamotnionym pokoju. Bo w takich chwilach jak ta, wolałabym być sama. Bez konieczności skrywania łez przed resztą. Bez potrzeby wyjaśniania innym co mi jest.
|
|
 |
Jestem idiotką. Wylewam hektolitry łez przez takiego debila jakim jesteś Ty. Przez takiego dziwkarza, który co tydzień ma nową dziewczynę, która jest kurwą jakich mało. A mnie pojebało i kocham Cię mimo tego wszystkiego.
|
|
 |
Przechodziłam z paczką moich znajomych. Spojrzałam się na Ciebie. Ty zrobiłeś to samo. Uśmiechnąłeś się do mnie. Poraziło mnie Twoje zachowanie. Twoje oczy. Jak mogłeś mnie tak bezczelnie ranić?
|
|
 |
-To nie jesteś już z tamtą? - Spytałam Cię podczas tańca. - Nie.- A z tą, z którą tutaj przyjechałeś? - Też nie. - Odpowiedziałeś i uśmiechnąłeś się do mnie. 'Jeszcze nie.' Pomyślałam. Tak to pewne. I utwierdziłam się w tym przekonaniu patrząc jak po chwili siedziała Ci na kolanach, a Ty całowałeś ją namiętnie na oczach wszystkich zgromadzonych.
|
|
 |
W śród tłumu tańczących ludzi mignęła mi szara bluza. Spojrzałam jeszcze raz. To byłeś Ty. Stałeś sam. Szybko do Ciebie podeszłam. Spytałam z kim tutaj jesteś. - Z kolegą i koleżanką.- Odpowiedziałeś. Pomyślałam, że pewnie ze Swoją dziewczyną. Jak bardzo się myliłam gdy po chwili podeszła do Ciebie jakaś brunetka i oddaliliście się trzymając się za ręce.
|
|
 |
Ranisz mnie. Każdego dnia. Nie odpisując. I samemu nie pisząc nic. Ranisz mnie zapominając. Nie zdarzyło mi się jeszcze o kimś zapomnieć tak z dnia na dzień. Jak ty to robisz? Jesteś niesamowity. I słyszysz ten sarkazm kotek?
|
|
|
|