 |
|
Ona mogła mieć każdego. Jej nie mógł mieć nikt.
|
|
 |
|
Im większe tempo tym łatwiej zapomnę o tym, co
straciłem.
|
|
 |
|
Pamiętaj, że nie musisz być idealny. Zostaw
sobie trochę miejsca na błędy.
Każda minuta treningu staje się ułamkiem
lepszej rzeczywistości. To czas, w którym
przytulasz siebie i własne słabości, czyniąc swój
świat silniejszym.
Bądź na tyle silny i odważny by podjąć bitwę o
siebie. Własne słabości to najtrudniejszy
przeciwnik z jakim stajesz do walki.
Wszystko co sprawia, że wygrywasz, jest
wyłącznie Twoją własną wolą.
Daj sobie czas, sukces nie jeździ windą.
|
|
 |
|
wszystko byłoby dobrze, gdyby serce cię nie
kochało, a oczy nie chciałyby cię widywać.
|
|
 |
|
Nowy rozdział w życiu. Tak, masz rację - bez
Ciebie.
|
|
 |
|
Chętnie poznam faceta, który nie okaże się
chujem.
|
|
 |
|
I wiesz, co . ? Mam dosyć Twojego
niezdecydowania . Jednego dnia uśmiechasz się
i kręcisz koło mnie, a drugiego dnia udajesz, że
mnie nie znasz i bije od Ciebie obojętnością .
Więc może wreszcie się zdecydujesz z łaski
swojej i zajmiesz jakieś stanowisko, co . ? Bo
mnie zabawa w zgaduj zgadula nie kręci,
bynajmniej nie w kwestii uczuć .
|
|
 |
|
Łatwo jest zapatrzeć się w te oczy
mówiące do mnie czterema językami.
Słowa dłoni, dialogi palców,
żargon skóry i alfabet zakazany.
Zapach jest tylko ułudą.
Opaska nasiąknie zachciankami.
Kiedyś ze sobą skończymy.
Niech lux perpetua neonów
czuwa wtedy nad nami.
|
|
 |
|
w miejscu, gdzie zawsze opada napięcie, unosi
głowę -
chwila ocieplenia, odpływu tęczówki, wessania
oddechu.
jest. stapia się. rozmiękcza tło.
|
|
 |
|
Rozłóż mnie na czynniki pierwsze.
Rozetnij pionową linią
Od mostka aż do pępka.
Zajrzyj do środka.
Poukładaj mnie na nowo
Kawałek po kawałku.
Zmień bieg krwi w organizmie.
Przełóż mi serce na prawą stronę.
Wyjmij mój mózg, zawładnij myślami.
Chwyć za płuca i zabierz mój oddech.
Zanurz się we mnie,
Poczuj jak pulsuje tętno.
Zmierz moje ciało miarą swoich ust.
Poprowadź długą drogą w dół mych kłamstw.
Zbadaj każdy fragment rozpaczy.
Obedrzyj mnie ze wstydu.
Owiń bandażem ciemności.
Opatrz rany zadane przez twoje ręce.
I zostaw mnie taką pełną siebie,
Na wpół rozdartą szponami pożądania.
Zatraconą w twoim oddechu.
|
|
 |
|
nasze skradanie na
palcach,
później nagłe decyzje. To jednak zaskakuje –
muszę być pogryziona do krwi, cięta na pół
mocnymi,
gwałtownymi ucieczkami. Wtedy prawie nie boli
to,
co próbowałam spłukać z siebie pod prysznicem.
Ten czas,
kiedy znikasz gdzieś pomiędzy miastami, a GPS
głupieje
pomimo natrętnych aktualizacji. Dlatego gdy
topisz się
we mnie – wracamy. Wciąż oboje i znów
nieosobni.
Zalogowani w sobie hasłami chcę i jeszcze.
|
|
 |
|
zlizuje mnie z zakamarków ciała, przeprasza za
moje
ślady, wciąga mój zapach z poduszek, zasypia
spokojny
|
|
|
|