 |
ich kłótnia była doskonale słyszalna, w każdym zakamarku klatki schodowej. -'więc zostawiasz mnie, Ty pierdolony skurwielu' - krzyczała. -'zostawiam, mam Cię dość, a teraz puść mnie.' -'nie, nie puszczę. może wyjaśniłbyś mi coś.' -'nie zamierzam.' odepchnął ją, lecz znowu zastawiła mu drogę. uderzył ją w twarz. zaskoczona, nie zauważyła kiedy trzasnął drzwiami jej małego mieszkanka. wyszedł. dupek.
|
|
 |
szkolna dyskoteka. nie bawiła się, zbyt dobrze. była samotna, od dwóch, jakże długich miesięcy. na widok chichoczących koleżanek, zaabsorbowanych rozmową z chłopakami, wyszła. przywykła do samotności, nikt nie rozumiał jej tak jak on. odpaliła papierosa, nie zwracając uwagi na wchodzących nauczycieli, rozpłakała się, niszcząc przy tym misterny makijaż. pobiegła przed siebie, słyszała równomierne bicie serca współgrające z stukotem obcasów. nie wróciła, już nigdy.
|
|
 |
Myślała zatem o nim, nie chcąc o nim myśleć. Im bardziej o nim myślała, tym większą czuła wściekłość, a im większą czuła wściekłość, tym bardziej o nim myślała doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogła już tego znieść. Zatraciła poczucie rozsądku.
|
|
 |
przepraszam za każdą łzę, wiedz, że więcej nie zapłaczę.
|
|
 |
był prawdziwym mężczyzną. opowiadał seksistowskie dowcipy, był silny, potrafił nieść mnie przed kilometr bez zadyszki, miał w sobie za mało delikatności zewnętrznej, jak i wewnętrznej. nie był ideałem z mych dziecięcych snów, ale kochałam go, wielbiłam całym sercem, jak najdroższy skarb świata.
|
|
 |
wiesz co mała. nie płacz. klnij ile wlezie,pij do nieprzytomności ale tak żeby nikt nie widział, pal ile chcesz, tak żeby nikt nie poczuł. ale nie płacz. nie daj po sobie pokazać, że coś się rozpierdala od środka. nie daj poznać, że nikt jeszcze nie zapchał cię w taką paranoje. uśmiechaj się do wszystkich, do niego też. a w domu przytul się do poduszki i rób wszystko. tylko nie płacz mała. nie płacz.
|
|
 |
i dziękuje przynajmniej za to, że przez 3 dni wstawałam rano z wielkim uśmiechem na mordeczce. :)
|
|
 |
przeszłość miga jak migawka flesza
|
|
 |
Pogubiłam się we własnych pragnieniach i wrzeszczę z przerażenia, zamknięta w klatce na środku ulicy; ludzie mnie omijają.
|
|
 |
Dzikim brzaskiem, w takcie umierających sekund, wszedłeś na moją drogę - wtłoczyłeś w nią grzech, desperacki krzyk i zlodowaciałe łzy. Podążam za Tobą, grzech przecież lepiej smakuje, gdy popełniamy go razem.
|
|
|
|