|
Czemu nadal nie potrafi poukładać sobie życia. Czemu nadal łudzi się że będzie jego oczkiem w głowie. Tak bardzo chciałaby żeby zrozumiał co do niego czuje. Żeby w końcu pojął jakim wielkim uczuciem go darzy. Jak nikt inny wiedziała co je na śniadanie, co robi wieczorami, o czym najczęściej rozmawia. Tylko dlaczego on jej nie zauważał. Czy dlatego że była zwykłą prostą dziewczyną?.
|
|
|
Dali jej kredki i kazali narysować idealny świat. Narysowała siebie i Jego. Tyle jej wystarczyło by być szczęśliwym.
|
|
|
Nie odzywała się do niego od dłuższego czasu. Spotykając go w przypadkowych miejscach była zła na siebie, że nie może z nim po prostu porozmawiać, wytłumaczyć mu wszystkiego. Co gorsza codziennie widywała go w szkole. Każda sekunda, w której był tak blisko niej była dla niej męczarnią. Mijając się na schodach spojrzał na nią a ona na niego. Wystarczył jeden jego uśmiech, a świat przestał dla niej istnieć. Po raz kolejny jej oczy napłynęły łzami. Tak bardzo pragnęła go dotknąć, przytulić. Tak bardzo pragnęła być znowu z nim.
|
|
|
Chciała żyć w różowych okularach, widzieć świat barwami szczęścia, istnieć w złudzeniach.
|
|
|
Z radosnym uśmiechem na twarzy napisała do niego mając nadzieje na długą rozmowę jakich nie było mało. Szczęśliwa że jest tak dobrze czekała aż odpisze. Po chwili jej świat się zawalił, oczy napłynęły łzami. Nie mogła uwierzyć w to, co do niej napisał. „Przecież to nie może być prawda, on nigdy tak by się do mnie nie odezwał” Tłumaczyła sobie. Skończył to w tak prosty sposób. Skończył to, o co tak bardzo walczyła. Nie mogła złapać tchu, jej serce zaczęło bić w dziwny sposób. Nie wiedziała co ma z sobą zrobić. Zwątpiła w szczęście, zwątpiła w siebie.
|
|
|
Spacerując tą samą ścieżką co zawsze, myślała o tym by umrzeć. Bo niby po co ma żyć jeżeli nie ma Go przy niej. Nie ma jej powietrza, którym tak uwielbiała oddychać. Zatrzymała się przy mostku gdzie pierwszy raz ją pocałował i wyznał jej miłość. Wspominając tamtą chwile rozpłakała się jak dziecko. Nie chciała o tym myśleć. Nie chciała pamiętać. Szybko wstała i zaczęła stamtąd uciekać. Przebiegła tak kilka metrów i zaczęła się zastanawiać przed czym naprawdę ucieka. Przed bólem? Przed życiem? Przed samą sobą? A może po prostu przed miłością, której nie uda się jej zapomnieć.
|
|
|
Siedząc wieczorem na parapecie myślała nad tym jak się zemścić. Nie żałowała ani jednej rzeczy jaką kiedykolwiek zrobiła. Tego mogła pożałować.
|
|
|
Szara rzeczywistość za bardzo ją przytłaczała, jej głowa była zapełniona tyloma pytaniami. Dlaczego ja? Dlaczego przeze mnie? Czemu to wszystko moja wina?. Nie miała siły nawet płakać. Nie chciała tak cierpieć. Przecież sobie nie zasłużyła. Bóg opuścił ją w najtrudniejszym momencie. Nie miała ochoty na nic. Nie miała ochoty już żyć. Po co miała wstawać rano z łóżka i udawać jak jest dobrze. Nikt jej nie rozumiał. Nie rozumiał jej problemów .. pragnień?. A wystarczyłaby jej obecność tej jedynej osoby. Wszystko nabrałoby sensu. Świat nabrałby kolorów. Jej serce miałoby dla kogo bić.
|
|
|
A ona tuląc się do jego piersi myślała ze tak już zostanie. Że będzie najszczęśliwszą osobą na świecie. Że nie zabraknie jej już niczego. Teraz siedząc na tej samej kanapie co zawsze wspomina te chwile w których świat dla niej nie istniał. Szlochając w poduszkę nie mogła uwierzyć ze aż tak bardzo się myliła, ze mogła być aż tak głupia. Jednak życie ją oszukało, przyrzekła sobie raz na zawsze że nigdy nie wróci do tych chwil w których była z NIM . ale jak to możliwe jeżeli cały czas miała przed oczami jeden obraz: szarą kanapę pod ścianą i wygniecioną poduszkę na środku.
|
|
|
|