|
Minęło siedem lat. Moje życie zmieniło się diametralnie. Poukładałam wszystko, jestem w związku, mam własne mieszkanie, pracę. Kilka dni temu mialam rownież sen, nie wiem dokąd w nim szłam ale On szedł obok. Złapał mnie za rękę i chciał porozmawiać. Spanikowałam bo czułam, że robię coś złego. Obudziłam się zlana potem lecz siedzi to we mnie do dziś. Nie mogę zapomnieć, ciągle wspominam i szlag mnie trafia do czego zdolny jest mój umysł. Przecież nie mamy kontaktu, przecież go nie widuje więc jaki do cholery był powód mojej podświadomości by po tylu latach wyrzucić to wszystko na wierzch?
|
|
|
Nie spodziewałam się, że sens jakiegokolwiek dalszego istnienia tak niezauważalnie się zatraca, jak zapał do spełniania marzeń znika gdzieś w otchłani wspomnień. Pustka, cholerna pustka wypełnia te kilka metrów kwadratowych i dusi swoim wysokim stężeniem. A ja? Ja nie potrafię już wstać i przetłumaczyć samej sobie, że można inaczej. Poddaję się, nie walczę, niech dzieje się co chce.
|
|
|
Czuję się dość idiotycznie pomagając wszystkim w okół, nie potrafiąc choć w najmniejszym stopniu pomóc samej sobie.
|
|
|
Może i racja że tak naprawdę nie wiem czego chcę, że motam się w tych pustych słowach i gestach, że nie potrafię zrozumieć szczęścia innych. To wszystko jest zbyt ulotne by uwierzyć że ma sens.
|
|
|
Spadł pierwszy śnieg. Dzieciaki biegają zadowolone, kierowcy klną na korki, starsi kichają, przemarznięci i przemoczeni do cna. Fascynaci zimy czekali na ten moment całe lato przez co uśmiech nie schodzi im w twarzy. A mi? Mi tak po prostu, zrobiło się smutno. Zaparowane szyby, lód, płatki śniegu, przymrozek... kiedyś nienawidziłam tych zjawisk. To dzięki niemu pokochałam zimę, to dzięki niemu już nie wydawała mi się taka straszna. A dziś, bez niego jest straszniejsza niż kiedykolwiek.
|
|
|
|
uśmiecham się do ekranu komórki przy każdej wiadomości od niego. masuję dłońmi kark i piję kolejny łyk wody, z ulgą, że to w końcu coś bez procentów. jutro coś zmienię. wstanę wcześniej, posprzątam, wezmę prysznic, wypiję kawę, ogarnę uczucia. teraz? zwiążę tylko włosy w kucyk, wsuwając się pod kołdrę. słuchając odgłosów nocy będę mamrotać pod nosem prośby, by to wszystko znów nie skończyło się tak, jak wtedy.
|
|
|
|
On kochał piwo, ona raczej wódkę. Przejmował się chwilą, ona raczej jutrem.
|
|
|
|
na pytanie co słychać - 'w porządku'. to hieny. jęczą z żalu, gdy dzielisz się optymizmem i opowiadasz im o wszystkich pozytywach. po części kłamiesz, doskonale zdając sobie sprawę, że aspekty w twoim życiu kontrastują teraz ze sobą do maksimum. zagryzasz wargę, kiedy wspominają o tym, co cię boli. potwierdzenia? nie - 'jest mi to obojętne, spokojnie'. nie możesz ich żywić. nie dasz im odpadków, bo będą chciały więcej. nie wystarczy im to. ułożą tą gehennę w twojej głowie za największy priorytet. pożrą cię.
|
|
|
Kiedyś gdy działo się źle w moim życiu, mówiłam sobie w myślach że jak będzie jeszcze gorzej bez możliwości żadnej zmiany to po prostu odbiorę sobie życie. Wtedy jeszcze miałam przyjaciół, którzy dziś już mają mnie dość. I chyba właśnie nastał ten moment gdy już nic nie zmieni się na lepsze. A ja? Boję się. Boję się, że ten dzień w końcu nastąpi gdy wypełnię daną sobie obietnicę i zakończę ten cały szajs w najgorszy z możliwych sposobów..
|
|
|
Gnoisz mnie, na każdym kroku a ja kurwa nie potrafię pozbyć się tego cholernego uczucia do Ciebie. Uczucia które nazywają miłością a ja nazywam skurwysyństwem które mnie zabija.
|
|
|
|