 |
"Czasami ciężko mi się oddycha, tak jakbym dusił się własnym tlenem."-nie.bylbym.tu.soba
|
|
 |
"wzięła mnie za rękę, chwyciła ją mocno i z pełnym optymistycznym uśmiechem zabrała mnie do komnat raju, było ich trzy. każda zawierała coś ważnego i cennego w życiu. w pierwszej była osoba o imieniu SZCZĘŚCIE, nie prosiło o zbyt wiele chciało, tylko bym malował mu na twarzy jak prawdziwy Matejko, rozkosz i uwielbienie. w drugiej komnacie było SERCE, rozkazało bym już nigdy więcej nie wdychał powietrza innej osoby, zawsze miał wspólny tlen, którego dostarcza mi Ona. trzecia komnata była pusta, zapytałem-a tu czego pusta? odpowiedziała- to Twoja komnata. osiągniemy wszystko nie ruszając się z miejsca, mając przymknięte powieki."-dla.niej
|
|
 |
"sięgam ustami jej twarzy, czuje unoszącą się woń jej ciała, jej wargi lekko spłoszone i obawiające się że to zaraz nastąpi, pierwszy raz zderza się dwie najpotężniejsze zalety człowieka. nasze usta zetknęły się, szybko odnalazły ten sam rytm. moje dłonie, pochłonięte odwagą dotykania, śmiało budowały szacunek na jej ciele. jej mowa snuła i przedłużała nasz wspólny czas, by jej linie papilarne nabrały gruby i wyrazisty kształ serca. niespodziewanie odezwały się jej marzenia, zaczęły szeptać by serce już przestało krzyczeć i postawiło mnie na pierwszym miejscu na podium."-dla.niej
|
|
 |
|
najbardziej bolał widok zamykającej się trumny. wtedy widziałem Cię po raz ostatni. // podjaaraany
|
|
 |
|
Nie umiem Cię pocieszyć kiedy patrzysz w przeszłość, ale mogę wziąć dobre wino i pójść tańczyć w deszczu z Tobą.
|
|
 |
|
I co z tego, że się upijamy i imprezujemy do upadłego? Co z tego, że często mamy urwany film? Co z tego, że w portfelu obok hajsu na ziele, nosimy przepaloną lufkę? Co z tego, że jesteśmy tak kurewsko zepsuci? Co z tego? Jesteśmy młodzi, wolni i mamy tak cholernie porysowane serca./esperer
|
|
 |
nie mów mi takich rzeczy. nie widzisz, że jestem szczęśliwa? na prawdę. po raz pierwszy mój uśmiech jest szczery. wiem, że mnie zrani. prędzej czy później, na pewno to zrobi. ale nie dbam o to, bo to właśnie on jest moją definicją szczęścia. to dla niego rankiem znajduję w sobie siłę aby wstać z łóżka. z każdym kolejnym dniem chcę go coraz więcej i więcej. nawet jeśli miałoby to być tylko na chwilę. nawet jeśli to nic dla niego nie znaczy. chcę tego. nie jest idealny, ale ty i ja także. wierzę, że wszystko ma swoje określone miejsce, nic nie dzieje się bez powodu. i wierzę, że on także musi odegrać w moim życiu swoją rolę. kiedyś odejdzie, na pewno, ale póki co chcę się nim nacieszyć. nie musisz mi robić kazań i wymuszać zakończenie tej relacji mówiąc "boję się o ciebie". nie zmienię zdania. i jutro także się z nim spotkam i w każdy kolejny dzień, tak długo jak tylko będę mogła.
|
|
 |
W tym jesteśmy najlepsi, pakujemy się w bezsensowne związki, których potem nie jesteśmy w stanie skończyć, zbyt przyzwyczajeni jesteśmy, ale to nie miłość, to niemiłość, przecież doskonale zdajemy sobie z tego sprawę.
|
|
 |
Od kłótni do kłótni. Od powrotu do powrotu. I od kochanka do kochanka. I od czerni do czerwieni. Nie ma dla mnie teraz zbawienia, przestrzeni wśród chmur. I widzę, że zmierzam w dół, ale nic nie szkodzi. Nie szkodzi / Florence and The Machine
|
|
 |
przez ten jeden dzień byliśmy tylko my dwoje. wszystko inne przestało mieć znaczenie, czas stanął, a cały świat mieścił się w czterech ścianach jego pokoju. cały dzień, razem. oderwać nas od siebie była jedynie potrzeba zjedzenia czegoś, ale nawet przy robieniu naleśników nie mogliśmy się od siebie oderwać. nawet nie zjedliśmy do końca, zostawiając połowę jedzenia na talerzu. pragnęliśmy się, można było to wyczuć w powietrzu. tylko on. tylko ja. tylko my. my.
|
|
|
|