|
Kiedy to się stało, kiedy pozwoliłem aby Twój uśmiech tak wpływał na mój dzień, a Twój głos niósł po żyłach wieści o sześciu? Już tęsknie za kolejnym dniem, może spróbuję czegoś co rozpali i twoje zmysły, co przejmie i twoje marzenia.
|
|
|
Wyrzucam dziś złudzenia, jak ubrania z poprzedniego sezonu. Kupie sobie nowe, do zabawy, gdzieś daleko od domu. Będę się przechadzał uliczkami, bez zbyt mądrych myśli, może będziesz moja, nim zapełnią się od suchych liści. Lato będzie nas piekło po spoconej skórze, lecz będę przysięgał, że się nie zadurzę, postaram się by moja dusza była nadal pusta, nawet gdy dreszczem porażą twoje miękkie usta. Nie uronię łzy, nie rzucę się w tonie, a gdy skończysz ze mna, odejść nie zabronię.
|
|
|
Jesteś cyfrowym duszkiem co chciałby mącić w głowie po drugiej stronie ekranu, czy sercem tloczącym stęsknioną duszę, w blasku oczu obnażaną, których nigdy nie ujrzę, a może marzeniem chcesz być moim, za które własne życie chciałbym oddać byłem tylko na ustach poczuł jego dotyk?
|
|
|
Dziś zaciągam się powietrzem i żyję, patrzę przed siebie i nie poznaje siebie, jak mogłem znowu być nim, kiedy tyle możliwości skrywa każdy krok, każda próba. Najgorsze, że mógłbym wszytko ale wiem że za rok znowu oddam pałeczkę temu nieudacznikówi. Jesteś, słyszysz mnie? Korzystaj, bo właśnie obudził się znów lepszy ja.
|
|
|
Podejdź kiedy będę bezbronny, gdy wszystkie najeżone rozsądkiem argumenty opadną, porażone letnim urokiem. Uśmiechnij się do mnie kiedy będę bezbronny, gdy powiew poniesie Twój zapach aby mnie odurzyć pragnieniem. Pocałuj mnie kiedy będę zbyt powolny aby Cię zatrzymać a zbyt szybki aby objąć. Pokochaj mnie kiedy zaniemówię, gdy słowa sprzeciwu rozprysną się między pustką a szczęściem, które będzie ją wypełniać.
|
|
|
. Mimo wszystko usypiam z myślą o Tobie, jakby była jakimś talizmanem, który ma sprowadzić Cię do mich snów. Tam nie muszę się bać, tam będziemy mogli wszystko czego pragniemy aż ta radość zapadnie się w jedną chwilę zapomnienia zaraz za po otwarciu powiek. Nawet gdybym tylko miał Cię gonić bez końca w koszmarnym biegu, wolę nie zbudzić się do świata, w którym nie wolno mi wystartować.
|
|
|
Czego ode mnie chcesz? Czy pragniesz mnie tylko po to, żeby triumfować? A może jesteś tak naiwna, wierząc, że miłość pokona wszytko. Wiesz, że sprawiasz mi radość i ból? Czuję nagle, że żyję aby co chwila umierać dotknięty ciężką pięścią rzeczywistości. Jesteś piękna na tyle sposobów, a Twój niestłumiony myślą uśmiech rozbroił mnie dziś z rozsądku. Tylko na chwilę, może dwie a potem wetknąłem ostrze głośnego NIE w sam środek moich trzewi. Uwierz mi, wolałbym prawdziwą ranę niż ten ból niemocy. Powiększam dziurę w mojej duszy a nadzieja wciąż się sączy, słodka jak myśli o twoich ustach, ciepła jak twoja opalona skóra, pachnąca przygodą, na którą nie mogę pozwolić.
|
|
|
Chwyciłem cię za dłoń choć wiedziałaś, że nigdzie nie pójdziemy, spojrzałem ci w oczy i widziałem jak wraca w nich życie, nie wiedzieliśmy co zrobić z następną chwilą ale każde kolejne wydawały się tak nieistotne. Baliśmy się to zniszczyć słowami,jednak szepnąłem coś o ucieczce i poszłaś ze mną. Choć na chwilę schowamy się przed światem, na chwilę wróci szczęście jak kometa, która nie zatrzyma się chyba że rozbije się o nas. Może starczy mi tych chwil na resztę życia bez ciebie, będę wracał tu, do naszych czułości kiedy dni znowu staną się szare. Schowałem cie w sobie na zawsze, ogrzewasz kiedy ziąb, rozświetlasz gdy mrok, pomagasz wstać z kolan i stawiać kolejny krok. Oby któryś zaprowadził mnie do ciebie, obyś tak chętnie przylgneła gdy otworze ramiona.
|
|
|
Czasem dobrze stracić nadzieję na własne szczęście, można skupić się na szczęściu innych i przypadkiem odnaleźć swoje.
|
|
|
Czy mężczyznom trudniej kochać bo kobietom trudniej pragnąć?
|
|
|
Obiecujemy sobie wieczność a przecież nic dobrego wiecznie nie trwa w tym świecie, wierzymy w szczęście mimo wszystko a potem tulimy się i nie czujemy nic a to nic woła o śmierć.
|
|
|
|