|
Nie brakuje mi odwagi aby zaprosić Cię na drinka, brakuje mi odwagi aby podeptać zasady, dzięki którym szanuję siebie.
|
|
|
Spogladasz na mnie, uśmiechasz się tak rozkosznie a ja daje w zamian tylko "hej" bo to wszystko na co pozwala historia naszych decyzji. Chciałbym Ci powiedzieć, że codziennie czekam na nasze krótkie spotkanie i kiedy cieszysz się na mój widok to mam wrażenie, że znowu mam po co żyć ale szczerość prowadzi do klęski a wszelkie próby są daremne zwłaszcza gdybyś chciała tego co ja, gdyby okazało się, że serce dudni gdy jesteśmy blisko, tak jak mi. Mógłbym cieszyć się tymi świetlistymi momentami dni, wystarczyłby mi te przeczucia, że byłoby nam dobrze gdyby nie obawa, że stracę w końcu okazję aby się o tym przekonać.
|
|
|
Jeszcze kilka dni temu mogłem powiedzieć że kocham ale chyba nie wiem co to miłość, wczoraj prawie szepnąłem, że pragnę ale nie wiem jak będzie jutro, dziś chciałbym Cię tulić ale wcześniej zbyt wiele myślałem.
|
|
|
Zobacz pyłki jak odwrotny śnieg wzlatują ku niebu, które postrzępiło się od kolosów nadciagających granatem, opierającym się potędze palącego skórę słońca. Zobacz, las utonął w dźwiękach życia, między mgiełką parującego deszczu, śpiewają stworzenia odurzone zapachem lata. Nie wiem czy to wiruje mi w głowie, czy to świat tańczy dla mojej rozkoszy, może jednak ja tańczę ale zapomniałem się poruszyć, może nie chcę wystraszyć tej chwili. Widzisz? Nie. To tylko ja, stoję jak głupiec ciesząc się z rzeczy trywialnych a to ciepło to nie twój oddech to powiew szaleństwa. Może znajdę w nim trochę uśmiechów, których mi poskąpiłaś.
|
|
|
Wiem, że nie zrozumiesz jak to być półbogiem a potem spaść na samo dno, leżeć pod mokrą ziemią i nie móc się ruszyć, dusić się własnymi podszeptami, widzieć ciemność w słoneczny dzień i swoje osiągnięcia jak nic nie znaczące sny. Nie zrozumiesz do czego przywykłem, życie w cyklach, od szaleństwa do szaleństwa. Dobrze wiem, że wszystkie szepty nie są prawdą a jednak paląca kula żalu w brzuchu uziemia mnie co chwila. Dziś drepczę małymi kroczkami, ostrożnie stawiam stopy aby żadna porażka nie przebiła mnie jak delikatnego balonu ale wiem, że za jakiś czas będę latał w chmurach, niezniszczalny, równie daleko od Ciebie ale niezwyciężony.
|
|
|
Jeśli straciłeś nadzieję tęsknota jest tylko żalem, jeśli jesteś nieugięty, tęsknota jest nieodpartym pragnieniem. I co jest mądre, pogodzić się z żalem czy uparcie biegać za wiatrem?
|
|
|
Zanim mnie dopadną podrywam się z łóżka, potykając się o własne słabości biegnę aby zdążyć uciec. Zanim mnie rozerwą gnam już przez miasto z muzyką bijacą mnie po skórze, zaciskam kierownice i próbuję zbyt dużo nie widzieć. Zanim mnie poranią, wychodzę na słońcę, tam jest bezpieczniej, choć po chwili nadchodzą, nie mogą się powstrzymać. Zanim mnie opanują, uciekam do światów gdzie nie mają już władzy, włóczę się po nich aż rozbolą oczy. Zanim skradną mi życie, własnymi rękami tworzę iluzje, most, którym mogę iść zachowując siły. Zanim dźgną mnie prosto w serce, wleję w siebie eliksir zapomnienia, spojrzę w kolorowe światła i zatańczę rytuał. Zanim mnie dopadną, zanim powieki opadną, odpłynę w ciemność, gęstą gdzie nic nie szepcze, nic się nie porusza, poza aktorami teatru Morfeusza.
|
|
|
Ej, nie jestem wcale straszny. Podobasz mi się bardziej niż te narcyze z tik toka, wiec nie uciekaj. Może nie wiesz co powiesz ale to nic, możemy przez chwilę oboje szukać słów wpatrzeni w siebie. Nie oczekuję już akademickich dysput ani poetycznych zachwytów nad niedostrzeganym pięknem świata, szukam dobrej duszy, miłych słów, szczerego uśmiechu, zrozumienia prostych słów. Nie czekam na gorący seks, na namiętne uściski ale na dotyk dłoni, kogoś kto idzie obok i nie może przestać uśmiechać się kiedy patrzy mi w oczy. Nie ubieraj się w suknie, nie maluj sobie ust, rozpuść tylko włosy aby wiatr poczęstował mnie ich zapachem.
|
|
|
A może przede mną wieczność jeśli tylko zlekceważę te niepotrzebne uczucia i zrobię wszytko czego się wymaga, co należy robić. Tak, czuję jak zbiera się na bójkę, znowu będą próbować uczynić ze mnie świętego albo zniszczyć fałszywymi nadziejami. Jak oni nazywają tę grę? Ludzkością? Może zdołam zamknąć oczy na to za czym tęsknie i w końcu zostanę aniołem.
|
|
|
Boję się, że kiedyś powiem: to nie jest życie, które chciałem przeżyć, że zawiodłem wszystkich, którzy na mnie liczyli a ci których kochałem kochałem daremnie. Boję się, że strach nie wystarczy aby było inaczej, że nie starczy mi sił ani czasu, że wszystkie moje atuty dostrzegłem tylko ja sam. Zmierzam do bardzo ciemnego miejsca w ten jasny dzień, gdzie coraz trudniej zdobyć się na sztuczny uśmiech.
|
|
|
Hej, nie obawiaj się, nie skrzywdzę Cię, prędzej oddam swoje serce na pożarcie. Możesz zrobić krok w tył i odejść a ja i tak zapamiętam Twój uśmiech.
|
|
|
Czasem nie wiem już kim jestem, czasem potrzebuje Ciebie aby odkryć kogo odnajdę we własnych słowach, potrzebuje Cię, aby przestało wirować mi w duszy, wylosuj kogoś dobrego, wybierz kogoś kto świeci jak ciepły letni poranek.
|
|
|
|