 |
|
jestem przygotowana na kolejne rozczarowanie, może z rozsądku, a może z konieczności. przyzwyczaiłam się, że po czasie szczęście zamienia się w smutek, rozszerzający źrenice i zapełniający tęczówki łzami, które spadają po zaczerwienionych policzkach niszcząc przy tym misterny makijaż. moja pewność siebie przemieni się w strach o nasze jutro, zacisnę pięści i będę naprawiać wszystko pierwszy raz, uda się to dzięki mojej wytrwałości, ale później wszystko zepsuje się znowu i znowu, aż w końcu nie zostanie z tego nic. ucieknę przed rozstaniem zastraszając Twoje serce łzami doskonale wiedząc, iż nie potrwa to już długo i mimo ogromu uczucia jakim siebie darzymy uciekniesz, bo jestem trudna i nie wyobrażasz sobie bycia z kimś tak skomplikowanym, a ja będę cierpieć miesiącami, a nawet latami i nigdy więcej nie zrozumiem siły miłości, której tyle oddałam.
|
|
 |
|
zapukał i wszedł do środka. zapomniałam chociaż na sekundę o bólu i strachu. wiedziałam, że gdy tylko mnie opuści smutek rozgości się w moim sercu i rozproszy chwilowy spokój w głowie. czułam delikatne pocałunki na skórze, jakby muśnięcia wiatru i zrozumiałam, że jest aniołem, tak samo zagubionym jak ja. gdy odszedł poczułam jak zamykam się w innej rzeczywistości. smak cierpienia stał się nieunikniony, a jego wspomnienie spadło na ziemię jak kropla rosy z liścia poruszonego przez wiatr i zniknęła zabierając ze sobą ostatnią krztę nadziei na lepsze jutro.
|
|
 |
|
nie mogę już, nie wytrzymuję. płaczę, bo nie mogę być sobą i jestem zamknięta w czterech ścianach. zostałeś mi tylko Ty, mój Aniele, lecz i Tobie ucięli skrzydła. nie docenię już tego, że po burzy przychodzi tęcza, bo została tylko cisza, taka jak przed burzą, a w oddali słychać krzyk niespokojny, to wołanie o pomoc, którego nikt nie zauważa. odchodzę w otchłań zapomnienia i jedyne co pozostaje w moim sercu to małe wspomnienie, które ukrywam głęboko by nikt mi go nie odebrał. samotność jest moją najlepszą przyjaciółką, jej powierzam swoje troski i tęsknotę, która codziennie targa moją duszą i jedynie ona zna sekret ukrywany latami, tak głęboko we mnie i tylko ona stara się mnie zrozumieć.
|
|
 |
|
stwórzmy całość, zamiast być ułamkiem.
|
|
 |
|
Chodź, zaśpiewamy dziś tak głośno, jak tylko można,
gubiąc samotność i niech będzie zazdrosna.
|
|
 |
|
zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb, akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd.
|
|
 |
|
„My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać.”
|
|
 |
|
Podobno każdy z nas nosi w sobie swoje własne „wewnętrzne dziecko”. Takiego stwora, którego dobrze jest wypuszczać od czasu do czasu, żeby być szczęśliwym. Dzięki temu powinniśmy być zdrowsi, silniejsi i mniej zestresowani. Choć w moim przypadku zamiast dawać radość wpędza mnie w kłopoty.
|
|
 |
|
Wyszeptała z uśmieszkiem pozbawionym jakiejkolwiek ironii, uśmiechem, który był szczerym wyrazem jej szczęścia.
Przez chwilę zaniemówił odtwarzając w pamięci to, co przed chwilką do niego powiedziała.
-przepraszam, że tak długo czekałeś na moją odpowiedź, ale nie chciałam abyś źle o mnie pomyślał, godząc się od razu. Dręczyła mnie jednak myśl o tym, że może ci się „odwidzieć” więc, nie wytrzymałam i zadzwoniłam.
Dodała, tym samym odblokowując jego ściśnięte strachem gardło.
-dziękuję! dziękuję!
|
|
 |
|
- to ja
Wypowiedziała ona, w sposób równie standardowy, lecz dla niego jej głos brzmiał jak symfonia w wykonaniu orkiestry Aniołów.
- czy rozważyłaś moją propozycję ? mam się uśmiechać czy płakać ?
Wydobył z siebie nieśmiale, panując nad głosem by nie zdradzić niecierpliwości
-możesz płakać
Na te słowa przeszył go lęk, większy niż przed robakami, których się boi od dziecka
- tak jak ja zapłakałam ze szczęścia, gdy wreszcie zdecydowałeś się ze mną umówić głuptasku
|
|
 |
|
Dzwoni telefon, spojrzał na wyświetlacz a jego oczy zabłyszczały widząc numer, którego ciąg cyfr zdawał się mu układać w plejadę gwiazd zdobiących tło wszechświata potocznie zwane Niebem…to był jej numer. Śmiałemu ruchowi palca podążającego do guziczka otwierającego do niej telekomunikacyjną bramę towarzyszył jednak lęk, obawa przed tym, co poprzez jej aksamitne usta wypowie jej dusza. Jeszcze ta jedna chwila w ciągu, której słuchawka podążała wiedziona drżącą ręką do jego ucha była dla niego torturą niepewności, niepewności towarzyszącej mu od wczoraj, kiedy to ośmielił się zaprosić ja na spacer. W ciągu sekundy przez jego wertepy umysłu przeleciała galopada myśli skondensowanych w spójny, jakże cudny jej obraz.
- Odwagi pomyślał sobie i drżącym acz śmiałym głosem wypowiedział standardowe
-słucham…
|
|
 |
|
Przekrwione oczy, drżący podbródek, wargi wykrzywione w dziwnym grymasie i kolejna porcja przestarzałych łez. Czy to nie zabawne, że one już nikogo nie ranią? Niezależnie od otoczenia, czy naszego wnętrza - łza - stała się zbędna. Najgorsze jednak, że w moim świecie jest symbolem bezradności. Kpiącej, jakże dobitnej i niemiłosiernie wkurwiającej bezradności. To niczym tortura podczas kolejnego orgazmu, gdy jesteś przywiązana do krzesła, z szeroko rozstawionymi nogami i błagasz o chwilę wytchnienia. Życie jednak lubi się znęcać. Lubi pierdolić nas jak żaden inny facet.
|
|
|
|