 |
Kiedy ktoś umiera, to jest jak dziura w dziąśle po zębie, który wypadł. Można bez problemu żuć, jeść normalnie, ma się w końcu jeszcze dużo zębów, ale mimo to język wciąż powraca w to puste miejsce, gdzie nerwy wciąż jeszcze są trochę wrażliwe. | Jodi Picoult
|
|
 |
nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości, nie mogę się rozpaść. tak wiele razy upadałam, by zaczynać wszystko od nowa. to za dużo, za dużo. nie ma mnie przecież kto pozbierać.
|
|
 |
tamtego wieczoru, tamtej nocy, wznieciłeś ogień, odpaliłeś zapałkę, która wywołała pożar w moim ciele, w moim sercu. płonęłam na Twoich oczach, a Ty nic nie zrobiłeś. podsycałeś płomień każdym kolejnym dotykiem, każdym następnym pocałunkiem, każdy słowem skierowanym w moją osobę. delektowałeś się tą chwilą, prawda? dobrze wiedziałeś jaki masz na mnie wpływ, jak Twoja osoba na mnie działa. wykorzystałeś to. zamiast ratować resztki mnie, Ty po prostu mnie dobijałeś. spalałam się i nie mogłam nic na to poradzić. to coś w rodzaju pięknej śmierci. doznając szczęścia wiedziałam, że niedługo obudzę się w piekle. nie miałam szans na odrodzenie się z popiołu, tylko Ty mogłeś na nowo pomóc mi wziąć pierwszy oddech. jednak pomoc nie nadeszła, zostawiłeś mnie tamtej nocy i po prostu odszedłeś. a ja zostałam tylko żałosną cząstką siebie. bez serca, bez duszy, bez Ciebie.
|
|
 |
teraz wiem, że łzy niczego nie ułatwią. nie sprawią, że osoba przez którą właśnie teraz płaczesz, wróci, że odmienią się jej uczucia lub w magiczny sposób zrozumie, iż pragnie Ciebie tak mocno jak Ty jej. nie wzbudzą litości, zrozumienia czy współczucia. nic nie zmienią, skarbie. spowodują jedynie, że poczujesz się lepiej, że uleci z Ciebie cały ten ból, że w jakiś sposób oczyścisz swoją duszę. nic więcej.
|
|
 |
mogłabym wypić hektolitry kawy czy chociażby zjeść tabliczkę czekolady, ale wiem, że nic nie da mi większej motywacji niż Twoje 'dasz radę' szeptane wprost do ucha.
|
|
 |
zostawił w moim ciele tak wiele blizn. zadrapał niewidzialną powłokę duszy, poharatał serce, które przeszło już tak wiele. zostawił trwałe blizny w głowie, zapisał się we wspomnieniach, we mnie. i do niedawna powiedziałabym Ci ze smutnym uśmiechem, że dziękuję mu za to, że jestem wdzięczna za tę minimalną pamiątkę, która po nim została, która udowadniała mi, że to działo się naprawdę, że to nie wymysł mojej chorej wyobraźni. ale teraz? po tym okresie ciszy, który nastał między nami, po tej pustce, którą zostawił.. nie jestem już tego taka pewna. z radością cofnęłabym czas, nie pozwoliłabym mu na tak wiele, na zrobienie aż tak dużego spustoszenia. podobno nie powinno się żałować chwil, w których byliśmy szczęśliwi, tak? no cóż, ja żałuję. każdej. bo teraz boli sto razy mocniej, wiesz? boli i nic nie mogę na to poradzić. pozostało mi czekać, uzbroić się w cierpliwość. czas goi rany.
|
|
 |
'ja też tęskniłem' - szepnął - 'każdego dnia bardziej'.
|
|
 |
krople deszczu na naszej skórze, ciemność wyostrzająca zmysły, śmiechy znajomych, którzy są gdzieś w pobliżu, a pośrodku tego my, nasze splecione dłonie, łączące się co chwilę usta. i może to złudzenie, może chwilowy substytut szczęścia, ale tego wieczoru czułam się naprawdę szczęśliwa, czułam, że jestem obok człowieka, z którym mogę zajść daleko. spojrzałam w zachmurzony bezkres nieba, który skrywał lśniące się gwiazdy i wymówiłam nieme 'dziękuję'. moje prośby, które codziennie wysyłałam tak wysoko, do Niego, w końcu zostały wysłuchane.
|
|
 |
otulona mrokiem,kołysana szumem drzew leżę pośrodku tej pułapki nie wiedząc dokąd uciec.jestem pewna,że to kwestia czasu,że za kilka a może kilkanaście minut,serce zacznie swój conocny seans.na początku obudzi się ze snu,przeciągnie rozkosznie i przypomni sobie o jego osobie.następnie z każdą chwilą będzie przyspieszać,spanikowane,bo zauważy,że nie ma go obok,że jest daleko,tak przeraźliwie daleko.w rytmie jego melodii usilnie będzie starało się go zwabić,by przerwał definitywnie męki,które przybierają na sile.staram się je uspokoić,staram się by znowu zasnęło,by cierpliwie zaczekało,ale to na nic.zawsze było silniejsze,zawsze stawiało na swoim.czuję jak galopuje,jak ledwo dyszy,ale się nie poddaje.łzy pomału pojawiają się w moich oczach,to tak strasznie boli.wiem do czego to wszystko zmierza,przecież tyle razy przez to przechodziliśmy.znowu tej nocy umrzemy,znowu rozpadniemy się na malutkie kawałeczki,by przy pierwszych promieniach słońca narodzić się na nowo.
|
|
|
|