tamtego wieczoru, tamtej nocy, wznieciłeś ogień, odpaliłeś zapałkę, która wywołała pożar w moim ciele, w moim sercu. płonęłam na Twoich oczach, a Ty nic nie zrobiłeś. podsycałeś płomień każdym kolejnym dotykiem, każdym następnym pocałunkiem, każdy słowem skierowanym w moją osobę. delektowałeś się tą chwilą, prawda? dobrze wiedziałeś jaki masz na mnie wpływ, jak Twoja osoba na mnie działa. wykorzystałeś to. zamiast ratować resztki mnie, Ty po prostu mnie dobijałeś. spalałam się i nie mogłam nic na to poradzić. to coś w rodzaju pięknej śmierci. doznając szczęścia wiedziałam, że niedługo obudzę się w piekle. nie miałam szans na odrodzenie się z popiołu, tylko Ty mogłeś na nowo pomóc mi wziąć pierwszy oddech. jednak pomoc nie nadeszła, zostawiłeś mnie tamtej nocy i po prostu odszedłeś. a ja zostałam tylko żałosną cząstką siebie. bez serca, bez duszy, bez Ciebie.
|