był ze mną dla zakładu. te trzy miesiące, były jakąś jebaną farsą. jego kumpel po pijaku się wygadał, kiedy się o tym dowiedział przepraszał i mówił, że kocha, lecz na następny dzień spotkałam go jak całował się z inną dziewczyną. moja miłość do niego ulotniła się. podszedł do mnie uśmiechając się i szepnął do ucha: - co, już nie płaczesz? przyglądałam się jego przenikliwym, brązowym oczom. - kochałam cię - szepnęłam nagle. popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, tego się nie spodziewał. - ty jeszcze nie kapujesz?! - krzyknął - nadal?! co ty pierdolisz, że mnie kochasz.. chciałem cię zniszczyć, rozumiesz? chciałem, żebyś wreszcie poczuła to co ja kiedy mnie odpychałaś, żebyś poczuła ten ból. a ty mnie kochasz? co ci odbiło? za co? za to, że poszliśmy w ślinkę, he? za to? moje oczy mimowolnie się zaszkliły. - nie poszłam z tobą w ślinkę, ja się z tobą całowałam, rozumiesz? nie kochałam cię za to. kochałam cię za wszystko, bez wyjątku. kochałam cię całego, ze wszystkimi wadami.
|