Wiecie co jest najgorsze? Nie płacz, nie krzyk, nie to, że myślę i analizuje, że stało się tak, a nie inaczej, ale to, że mnie zawiódł. To, że wyjęłam wszystkie karty na samym wstępie, że zaczęłam grę, że dałam się nabrać na to wszystko, dałam się ponieść emocjom, dałam z siebie wszystko co mogłam, a okazało się, że to wciąż za mało. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że nie wróci, że to tylko moment gdy mam go przy sobie i już więcej go nie zobaczę. Moment i ułamek sekundy gdy był obok i dał mi ciepło, którego mi brakowało. Słuchał mnie, dał mi ciepło i chwilę w której mogłam się poczuć ważna. Był chyba moim światełkiem w które wierzyłam, a na końcu czar prysł. Dałam się nabrać na to wszystko i może dlatego dziś nie czuje już nic poza pustką, obojętnością i samotnością. Chyba tak jest łatwiej znosić ten świat w którym uczucia nie grają już żadnej roli.
Małej Myśli.
|