za każdym razem kiedy chciałam się poddać i po prostu przegrać swoje życie - przypominałam sobie jego słowa. "nigdy się nie poddawaj". były przy mnie, jakby wyryte na moim cieniu. pilnowały mnie, abym czasem nie spadła choćby o krok w dół. chciał, abym się pięła w górę. uśmiechała się i była silna. szła naprzód i pokonywała wszystkie przeszkody, ale jaki w tym był sens? jego już nie ma. nie ma ciepłych rąk, ani pocałunków. to zaprzeczalne samo w sobie. to niepotrzebne. po co, dla kogo? zbyteczne.
|