Patrzę na ich zdjęcia, oglądając każde jedno bardzo wnikliwie. Palec leniwie przesuwa się po ekranie choć tętno z każdym zdjęciem wyraźnie mi rośnie. Widzę ich spojrzenia, uśmiechy, pocałunki... czuję się jak intruz. Jestem intruzem nie dlatego, że przyglądam się ich życiu w sieci. Jestem intruzem w realnym świecie. Oni są po jednej stronie ulicy wśród swoich znajomych i rodziny. Przytulają się robiąc sobie zdjęcia i szczęśliwie idą dalej razem przez życie. Ja jestem po drugiej stronie ulicy, czuję jak pęd przejeżdżających samochodów, które mnie od nich odgradzają, rozwiewa mi włosy. Oni mnie nie widzą. Stoję i patrzę na ich szczęście a moje ciało żyje własnym życiem. Jest czerwone światło, śmieją się objęci z czegoś żartując. Ona krotkie blond włosy, on z krzywym uśmiechem i obrączka na palcu. Auta trąbią. On wyższy od niej daje jej całusa w skroń. Moja prawa noga ląduje na ulicy, zanurzam się wprost pod koła nadjeżdżającej ciężarówki. Ostatni widok to ich szczęście.
Byłam intruzem.
|