Tym razem przesadził. Zerwał tą i tak już wątłą nić porozumienia biegnącą od jego duszy do mojej.
Coś we mnie pękło, pokruszyło się i z każdym krokiem ubywało go ze mnie. Idąc, zostawiałam za sobą okruchy dawnego porozumienia, sympatii i zaufania.
Myśląc, że może jeszcze kiedyś będziemy mogli je pozbierać - obróciłam się za siebie i spojrzałam na ziemię.
Nigdzie ich nie było. Starł je wiatr. Zniknęły.
Przestały cokolwiek znaczyć, a on wraz z nimi.
|