Obawiam się, że to już nie to samo, co kiedyś. Oboje przestaliśmy o siebie dbać, znaczyć coś dla siebie. Utknęliśmy w martwym punkcie. To wszystko jest jakby wgrane w nas. W niczym nie pomaga ani nie ulepsza. Rutyna. Toksyczna rutyna, której żadne z nas nie przerwie. Z przyzwyczajenia. Do niczego to nie prowadzi, nie rozwija nas. Uciążliwe to. Ale brniemy w to dalej. Bo tak wypada? Bo tak łatwiej? Bo wciąż wierzymy, że będzie dobrze? Bo bez siebie nie byłoby już to samo? Ale to głupie... niczym jak w piosence 'Nie umiem z Tobą i bez Ciebie żyć'... // lookingforhappiness
|