Ja chyba po prostu tego nie pojmuję. Bo niby po co w ogóle się do czegokolwiek przyzwyczajać, skoro po pierwsze, to coś na pewno nie potrwa długo, a po drugie, gdy się skończy, serce pęka na pół. A jeśli wszystko ma swój koniec, to znaczy początek, środek i koniec, po co w ogóle cokolwiek zaczynać? jaki sens ma życie, skoro i tak prowadzi do nieuchronnego końca?
|