Tak się żegnają: z łóżka, w łóżko, w kołdrze, kołdrę skopawszy, poduszkę zmiąwszy, w sobie, w siebie, z siebie, w krzyk, w noc. O poranku budzą się w ciszy. Dotyk jest wtedy dotykiem odrobinę bardziej, słuch - słuchem. Zmysły podnoszą się do siebie, sobie bliższe, bliższe powierzchni tego, co chce się zapamiętać i zapamiętać nie sposób; dotyk wyciąga szyję do skóry, słuch nachyla ucho do ust.
Bo my chcemy zostać pogryzieni, chcemy być ogłuszeni, chcemy nie oddychać; uderz mnie, krzyknij, weź, co twoje.
Zapinanie guzików, zamków, wiązanie sznurówek. Tak się żegnają: w ciszy, z pokoju do pokoju, odkładając rzeczy i siebie na miejsca. Patrząc, już z przyszłości, w której oboje są gdzie indziej, w ranach otwartych dwóch różnych miejsc.
Cisza to część odległości.
|