Umieram. Dziś trochę mniej niż wczoraj, a trochę bardziej niż jutro. Poszukując sensu tam gdzie go nie ma, stawiając Ci niewypowiedziane pytania, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi, zdając sobie sprawę, że prawda jest nam zbyt obca żeby coś zmieniła. W ciągłym konflikcie między dawaniem Ci wszystkiego co tylko mogę, a zachowaniem resztek godności, umieram. Umieram, gdy zamykam oczy i próbuje usnąć, umieram gdy o 3 w nocy wychodzę zapalić papierosa, umieram gdy się budzę, gdy pośpiesznie parzę kawę. Pije ją - wciąż zastanawiając się gdzie popełniam błędy, czemu nie jestem nią, choć wcale nie chcę nią być. Ponownie umieram. Bezczynnie siedzę myśląc co robisz, czekam na jakiś znak. Umieram, boje się, strach towarzyszy mi od dawna, wychodzę zapalić. Umieram, tym razem od nikotyny, wszystko to pozwala mi poczuć, że jeszcze żyję. Paradoks prawda? Ile czasu można tęsknić, za każdym razem jak tęsknię, umieram.
|