|
Nie kazałeś mi umierać. - Przepraszam, nie spełniłam tego. Umieram każdego dnia, każdego dnia na nowo zatapiam się w odłamkach codzienności. Nie tak miało być prawda? Ostrzegałeś mnie przed tym, nie chciałam Cię słuchać. Nigdy nie słuchałam, gdy mówiłeś co będzie dla mnie dobre. Bo nigdy mnie nie rozumiałeś, nie rozumiałeś że bez Ciebie nie ma nic. Nie będzie. Nie rozumiałeś, jak bardzo bolało mnie to, gdy kazałeś mi żyć, serce mi nagle zamierało, a płuca z ciężkością się unosiły.Moje oczy widziały tylko ciemność, a w środku coś zaczęło mnie rozrywać. - Żyć? Żyć powiadasz? Nie potrafiłam zebrać oddechu. Coś mnie jebło. To szara codzienność i ta jebana monotonia. Jak mam żyć, jak mam nie umierać, gdy w jednej chwili cały grunt odsunął się w ciemną denną otchłań? Nie widzę go, nie mam jak iść dalej. Stoję tu. W miejscu próbując złapać oddech, staram się znów poczuć bicie serca. Staram się zobaczyć coś lepszego niż tylko ciemność. - Ej widzę Cię, widzę,wróciłeś? - Nie, to znowu ciemność.
|