Gdy mijając ją mój wzrok zastygł w jej źrenicach
wiedziałem, że nie jestem warty nawet sekund z jej życia
i może gdyby mnie nie znała by odwzajemniała uśmiech
wiesz, to przeze mnie nieraz płakała w poduszkę.
Jej dłonie tak delikatnie, gładkie nadzwyczajnie
zupełnie jakby ktoś zmył z nich linie papilarne.
Pamiętam jej rozbijane łzy na mojej sinej skórze
i jej rozmazany tusz do rzęs na mojej siwej bluzie.
Mówiła : bez Ciebie nie ma mnie bez konsekwencji
tkwiliśmy w milczeniu bez skutku i bez koncepcji.
Dzisiaj gdy niefortunnie zdarzy nam się minąć z sobą
wiem, że to zbędne, ale chciałbym chociaż skinąć głową.
Wiesz... dziś już nic nie zostało z tamtych starań
tylko jedna wspólna myśl, że skończyło się na planach. || Chok
|