Pierwsza kołysanka to ta od mamy, na rękach przy ciepłym serduszku. Kolejna to ta od dziadka, przy jego serduszku. Potem długo nic. Kiedyś w końcu kołysanka od Ciebie w świetle księżyca, półszeptem, do uszka, w zimowych płaszczach wtuleni w siebie, jakbyśmy cały świat zamykali w swoich rękach. Potem długo nic. Teraz białe słuchawki wpięte do telefonu i kołysanka, która daje lekki niedosyt. To oczekiwanie, aż ktoś mi znowu wyszepcze do uszka słodkie "dobranoc".
|