siedzieliśmy na ławce. poprosiłeś, bym na ciebie spojrzała. nie jesteś w stanie wyobrazić sobie tego, co działo się wtedy wewnątrz mnie. serce prawie stanęło, w sekundzie zakręciło mi się w głowie. zaczęły drżeć mi wargi, delikatnie pociły się ręce. policzki oblał delikatny, niewidoczny dla ciebie rumieniec. płonęłam. kiedy w końcu na ciebie spojrzałam, zobaczyłeś w moich oczach strach, przerażenie, zmieszanie. pamiętam to jak dziś, nazwałeś mnie wtedy wstydziochem. wtedy pojawił się delikatny uśmiech. wtedy już wiedziałam, że nie muszę się niczego obawiać. że właśnie kończy się nasza przyjaźń. złapałeś mnie za drżącą z podniecenia dłoń, przyciągnąłeś stanowczym ruchem do siebie. delikatnie pocałowałeś w czoło. nie zdążyłam nic powiedzieć, ledwo uchyliłam usta. przytknąłeś do nich palec, mówiąc, że też mnie kochasz i, że od dziś jestem tylko i wyłącznie twoim maleńkim wstydziochem.
|