nigdy nie nazwałabym jej "chorobą", zawsze traktowałam ją najlepiej jak tylko potrafiłam, robiłam wszystko by ją uszczęśliwić, nie wiedząc jeszcze, że Ona nie wie co to radość; swego czasu była mi przyjaciółką, lata później stała się dla mnie potworem, który żerował na moim ciele i umyśle... pamiętam, jak wesoło otwierała mi bramy do świata szaleńców, zabierając jednocześnie szansę na szczęśliwą normalność. /GRAYCUP
|