I. Zgubiłam się. Nie mam bladego pojęcia kim jestem. Mam ochotę po prostu wykrzyczeć światu to,co mnie boli,a jednocześnie czuję w gardle wielką gulę,która nie pozwala mi mówić. Często zastanawiam się jaki jest sens życia. Co ja tutaj w ogóle robię? Jakie znaczenie ma siedzenie w czterech ścianach,leżenie na łóżku,patrzenie w pustą przestrzeń za oknem i myślenie o rzeczach,które nie mają szansy na spełnienie? Jaki w tym sens? Tak właśnie wygląda moje życie. Czy widać w tym coś konstruktywnego? Nie sądzę. Duszę się własnymi łzami. Nie chcę płakać,ale to silniejsze ode mnie. Niby mam wszystko w dupie,ale w takich chwilach jak ta,uświadamiam sobie,że jednak nie wszystko. Nigdy nie jest tak,jakbyśmy tego chcieli - rozumiem. Ale czy muszę cierpieć? A może tylko mi się wydaję,że cierpię? Może nie mam zielonego pojęcia czym tak naprawdę jest cierpienie? Może to tylko głupie wahania nastrojów,które doprowadzają mnie do szału.
|