Wieczór, dookoła znowu pełno białego puchu. W tym całym syfie dnia codziennego gdzieś jestem ja. Idę ulicami miasta, po których stąpają zakochani ludzie, zapatrzeni w siebie, uśmiechnięci, pochłonięci całkowiecie przez miłość. Zaciągam się zimnym powietrzem i zastanawiam się gdzie jesteś, bo wydaje się jakby to była wieczność od kiedy Cię nie ma. Gdzie Twój ciepły dotyk, który miał ogrzewać moje zimne dłonie. Gdzie ciepło Twojego oddechu w te zimowe wieczory? Gdzie Twoje ramiona będące dla mnie schronieniem i ucieczką. Patrzę na tych ludzi i cholernie im zazdroszczę, zazdroszczę im tego, że mają siebie, że mogą szukać w swoich oczach szczęścia i wspólnych chwil. Idę dalej ścieżkami wydeptanymi śladami miłości, czuję jak moje powieki stają się wilgotne, jestem za słaba na to by przestać Cię kochać, nie mam sił iść dalej. Zostaję tu gdzie miłość unosi się w powietrzu, zostaję tu, bo tu jest nasze miejsce, wśród zakochanych par, dla ktorych nie istnieje nic innego, jak tylko oni sami, dla siebie.
|