Chciał bym być silny.Nieraz ludzie postrzegają mnie jako naprawde silnego człowieka ,i nieraz to słyszałem.Może i wiele przeszedłem w życiu,nieraz komuś pomogłem ,nawet gdy był już na dnie.Ale to niestety tylko z zewnątrz wydaje się takie proste.Czuję jak od środka eksploduję,mój organizm robi sam autodestrukcję.Ale mimo tego co jest w środku,mimo tego że sobie nie radzę muszę grać ,chociaż to mi wychodzi,że potrafię ubrać każdą maskę ,i nie pokazać tego co siedzi zakorzenione głęboko we mnie i wciąż się rozrasta.Ale tak naprawdę pod tą prawie zawsze uśmiechniętą twarzą kryje się co innego. Ale po co mam komuś mówić o tym co mnie dręczy ? Żeby mnie wyśmiał i powiedział "współczuje Ci" ? To nic nie da... Zastanawia mnie dlaczego potrafię pomagać innym ,nie potrafiąc sam sobie dać z tym wszystkim rady ?Mam wrażenie że mój sens życia polega na tym żeby pocieszać innych ,żeby chociaż trochę móc komuś poprawić humor,ale kto pocieszy mnie ? Musze sam jakoś dawać sobie z tym wszystkim rady...
|