Dziś jestem pewna, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Jedna ze stron zawsze chce czegoś więcej. Tak jak było między nami K. Przyjaźń idealna. Zachowywaliśmy się jak para, co bardziej wynikało z jego strony. On zainicjował pierwszy buziak "nic nie znaczący" w policzek. A potem co? Zazdrość gdy rozmawiałam z kumplami. Chciał mnie mieć ciągle przy sobie i dla siebie. Złość gdy opowiadałam o kolesiach, którzy mi się podobali i fochy gdy porównywałam go w kłótniach do moich byłych. Zainicjował mnóstwo sytuacji, które teraz można określić jako randki. Przebieraliśmy się razem. Gdy brałam ja często brał i on. A potem chore sytuacje o drugim dnie. Zawsze musieliśmy być tylko we dwoje. Potem wielka awantura, gdy zaczęłam spotykać się z A. Bo podobno rozjabałam TO. Teraz wiem, że te wszystkie gesty, branie na ręce, przytulanie miało dla ciebie znaczenie większe niż dla mnie. Dla mnie to była przyjaźń. Tak, BYŁA. Jedyne co mi pozostało to mnóstwo wspomnień i sprawa w sądzie.
|