Zawsze gdy byłam na Niego zła stawał przede mną i rozbawiał mnie. Mógł katować mnie dziwnymi minami przez pięć minut. Wreszcie po jakimś czasie kapitulowałam i wybuchałam salwą śmiechu. Za każdym razem. Któregoś razu, gdy znów wziął moje policzki w swoje dłonie i zaczął przedrzeźniać swojego brata, nie rozchichotałam się. Byłam zła i smutna jednocześnie. I rozpłakałam się jak małe dziecko. Wtedy chyba zrozumiał, jak mocno mnie zranił...
|