Był szary listopadowy dzień. Krople deszczu obijały się o parapet,a gałęzie drzew uginały od wiejącego wiatru. Kłóciliśmy się,kolejny już raz.-Podnosisz mi ciśnienie gorzej niż te pierdolone sterydy-krzyczał,nerwowo szarpiac ja za wlosy.-Ja Cię przynajmniej nie zabiję-pyskowałam. Zatrzymał się rzucil ja na lozko i rozerwal jej bluske tak mocno ze nie mogla zlapac tchu szybkie targanie materialu jej bluski otary cala jej szyje. Szarpal nia dalej a ona blagala zeby przestal wkoncu wstal do reki wziol antyramy jedna za druga ktore wisialy na scianie nad lozkiem z jego zdjeciami rozpierdolil wszystkie o sciane jak i p podloge ..[cdn]
|