Nigdy nie chciałam wrócić do nas, lecz Ty strasznie naległeś. Nigdy nie chciałam z Tobą być, ostrzegali mnie jaki jesteś. Niepozorny chłopak, a tyle krzywdy zrobił. Biłeś, krzyczałeś, zdradzałeś, a gdy chciałam odejść nagle Ci zależało? Przecież nie wybaczyłam Ci, Ty taki pewny co jest Twoje, robiłeś co chciałeś. Jak już pewnego dnia wpadłeś do mnie do domu pijany i przeklinałeś, dobierałeś się do mnie- nie wytrzymałam. Boże, to tak szybko się zdażyło. Teraz widzę przed oczami klatki z całego zdarzenia. Podniesiona Twoja ręka, pierwszy przedmiot w ręku- kij [jak on tu się znalazł?] - I Ty na podłodze, w coraz większej kałuży krwii..Krzyczałam, tak głośno, nikogo nie było, broniłam się. Każdy dotyk parzył, każde klepnięcie bolało. Teraz stoję tu, naprzeciwko pewny siebie facet, z chamskim uśmiechem wymierza 25 lat. a ja ? nie bronię się, wręcz przeciwnie, śmieję się.. Nie mam adwokata, nie mam rodziny, nie mam przyszłości.
|