Miała być nieśmiertelna. Miała zyć wiecznie. Być obok i kochać. Miała istnieć. A nie ma jej już dwie doby. Jej ciało jest martwe. Sine. Zimne. Obce. Umarła i umiera z każdą sekundą bardziej. I nie usłyszała tego, co chciałam, by usłyszała ode mnie. Umarła i jej nie ma... A ja zostałam. Ze swoją obrazą na Boga. Na świat. Na życie.
|