Jest taki moment, kiedy po prostu wyłączasz uczucia, zachowujesz kamienną twarz i całujesz się bez żadnych uczuć. Ten moment przeradza się w codzienność, z dnia na dzień czujesz, że wszystkie emocje które w sobie masz umierają. Na początku jest fajnie, nie czujesz-nie cierpisz. Po jakimś czasie kładziesz się do łóżka, czując że ten stan powoli Cię wyniszcza. Spotykasz chłopaka i z góry mówisz mu, że jesteś zimną suką i nie wchodzi w gre żadne większe uczucie. Z dnia na dzień, gdy go coraz bardziej poznajesz, zdajesz sobie sprawę, że może akurat On jest warty zainwestowania w coś, czego nigdy chyba tak naprawdę nie doświadczyłaś. Ideał staje się ucieleśniony, a później dostajesz kubłem zimnej wody w twarz- nie potrafię Ci zaoferować niczego więcej niż przyjaźń. Tak, właśnie opisałam najsmutniejszą historie mojego życia. Zdeptanej miłości, wygrzebanej gdzieś głęboko spod tych gruzów ćpania, chlania, palenia, pieprzenia się na lewo, gruzów w sercu.
|