Puste wieczory, podczas których czegoś najbardziej brakuje. Siedzę, zbijam czas oglądając różne pierdoły w internecie, tak na prawdę próbując odgonić od siebie myśli. Coś nie tak, samotność pukała do drzwi za dnia, nie wpuściłam - uciekłam z domu. Wieczorem wbiła się oknem. Już nie pytała czy może, nie czekała na pozwolenie, a w dodatku zamknęła wszystkie drogi ucieczki. Tak, możesz uciekać przed samotnością jednak wcześniej czy poźniej ona Cię dopadnie. Zaciskasz zęby byleby przetrwać te kilka godzin, zajmujesz się wszystkim i niczym, kładziesz się spać, a rano już nie brakuje Ci nikogo, ani niczego, bo wraz z pierwszym dostrzeżonym strumieniem światła wstajesz i znów wpadasz w wir obowiązków czy przyjemności. Uciekasz od niej na te kilkanaście godzin tylko po to, żeby wieczorem ze zdowojoną siłą znów mogła w Ciebie uderzyć...niechciana, nieproszona, bezwstydna samotność.
|