Nadchodzą takie chwilę, gdy zastanawiam się co by było gdybym była normalna. Taka jak mama, siostra. Taka jak każdy dookoła. Ale nie! Ja jestem inna. I to w dosłownym znaczeni tego jakże dla mnie okrutnego słowa. Obwiniam wszystkich za to co się stało. Dlaczego ja? A nie ktoś z mojego otoczenia? Dlaczego to właśnie mnie los tak okrutnie potraktował? Co ja takiego zrobiłam? Wolałabym się nie urodzić, niż żyć tak jak żyje. Po części jestem martwa...
Bo do żywych siebie nie zaliczam. Żyje koło wszystkiego co mnie otacza, na nic nie mam i nie będę miała wpływu, zawsze ktoś będzie za mnie decydował. A co gorsza,, inni są skazani, żeby się mną opiekować. Czasem mam wrażenie, że matka ma mnie dość. patrząc jej prosto w oczy dostrzegam w nich wstręt do mnie. Mam wrażenie, że oddałaby mnie, zapomniała, o tym, że istnieję. Swoja drogą długo kryła w sobie to co czuję. Ojciec już dawno uciekł, a Mama? Ona jest zbyt miękka, żeby tak po prostu odejść. Nigdy nie będzie miała odwagi...
|