Nie możesz się pozbierać z podłogi leżąc gdzieś między fotelem, a nogą od stołu. Bierzesz do dłoni telefon i uświadamiasz sobie, że
tak naprawdę żaden z numerów nie jest odpowiedni, aby pod niego zadzwonić w celu uzyskania pomocy. W powietrzu unosi się odór
podmokniętych od taniego wina paneli, a Ty cicho łkasz uświadamiając sobie, że codziennie mijasz miliardy ludzi, a tak naprawdę
jesteś zupełnie samotna. Żadna z nich nie podałaby Ci ręki gdybyś przewróciła się o sznurówki swoich ulubionych trampek. Tak
naprawdę żadna z mijanych przez Ciebie osób nie oddycha z dedykacją dla Ciebie...
|