[2] krew spłynęła ci po ustach, a źrenice automatycznie Ci się powiększyły. zaczęłam krzyczeć, że nie możesz odejść, że mnie kochasz i musimy być ze sobą, dla siebie. nie reagowałeś na moje prośby, jednak się nie poddawałam... poruszyłeś się, a moje oczy momentalnie przepełniła nadzieja, zdołałeś tylko wyszeptać "nie miej tego za złe czarnemu kotkowi, on tego nie chciał" uśmiechnął się i odszedł... odszedł na zawsze, zostawiając mnie samą, bez mojego życia... moja nadzieja, radość i wszystko odeszło razem z nim... od tamtego czasu minęły dwa lata, a ja wciąż siedzę w pokoju i wyrzucam dla czarnego kota jak dużo mi zabrał... przeklinałam go... przecież wcale nie musiał przebiec nam przez drogę... mógł mi go zostawić, przecież mieliśmy się zobaczyć w magicznym miejscu... w sumie zobaczymy się w nim, wiem że będziesz czekał kochanie.
|