Wymiatam resztki trucizny z żył,
Wyciągam dłonie lekko rozedrgane,
Szklanka na stole bezczelnie pusta,
Pod kopułą czaszki milion dzikich stworzeń,
Skóra reaguje dreszczem na każdy najmniejszy ruch,
Unoszę powieki wciąż niechętne,
I znów,
Nieznośnie wlewa mi się w oczy,
Rzeczywistość.
|