podciągam rękaw bluzy aby nie wybrudzić go znów ołówkiem, wskazującym palcem rozcieram cienie na rysunku, aż do uczucia gorąca. na kartce pomału powstaje całkiem niezły portret, a ja staram się jak mogę i każdy szczegół poprawiam kilka razy. w tle dociera do mnie muzyka, może nawet moja ulubiona piosenka, ale ja nie słyszę jej za dobrze, mocno wciągnięta przez rysowanie. coś stuka w szybę, gwałtownie odwracam głowę, jednak to była tylko pszczoła, stwierdzam. niechętnie spoglądając na świat za oknem, widzę słońce, kilka puszystych chmur, kwiaty bzu. jakby topornie dociera do mnie, że nastała już wiosna, jednak serce za nic nie akceptuje tej pory roku. serce wciąż skute wiecznym lodem.
|