' Rox, głupku, no. Miałaś być, obiecałaś.' - powiedział Kamil, wchodząc do mojego pokoju. ' Kamil, przepraszam, no. To nie jest koniec Twojej komuni, włosy mi wyschną, wyprostuje je, i przyjdę. idź, bo goście czekają. - przytuliłam Go mocno, i poczułam jak jego łzy spływają na moją koszulkę. ' Kamil, naprawdę Cię przepraszam, no. Jak chcesz to pójdę teraz, w tych dresach, mokrymi włosami, i nawet w skarpetkach samych pójdę, ale no nie płacz, przepraszam.' - przytuliłam go mocniej, i pocałowałam go w czółko. ' ale Rox, mi nie chodzi o to już, teraz to zrozumiałem dlaczego nie mogłaś przyjść. znowu wyglądasz jak kiedyś, a gdzie jest moja dawniejsza ciocia? gdzie jest ta ciocia, która zawsze była uśmiechnięta, nie brała żadych używek tylko czasami sobie wzięłaś, mniej paliłaś, mniej piłaś.. gdzie jesteś dawna Ty? ja nie chciałbym stracić takiej zajebistej cioci, serio.' - przytulił mnie mocno, a ja jak małe dziecko zaczęłam płakać. / wildnes.
|