Często wracając do domu zastałam Ją przygnębioną. wycierała chusteczką łzy i podchodziła do mnie, tak po prostu się przytulając. Czasem przy krojeniu warzyw potrafiła otrzeć spadającą do sałatki łzę, wymigując się, że to przez cebulę. Momentami zdarzało się, że wracała z zakupów załamana. Bywało też tak, że jadąc autem cicho wypuszczała łzę. Nie znałam powodów, nie chciałam pytać, by bardziej Jej nie ranić. Teraz już wiem, że przez tego skurwysyna cierpiała . Teraz wiem, że mogłam temu zapobiec. Wiem, że On mógł Jej nigdy nie tknąć, wiem, że nie mógł Jej nigdy zranić. Teraz już wiem, że na rozmyślenia jest za późno.
|