Minęły dokładnie dwa tygodnie. O tym dniu rozmawiałam wtedy z Agą. Mówiła, że będzie już dobrze, chociaż wielu zapewniało, że nie, Ona miała rację. Cieszę się. Tak jak cieszyłam się przez ten weekend, czym? właściwie po prostu życiem! Najpiękniejsze jest cieszyć się bez powodu! Nie mieć ku temu żadnego wytłumaczenia, lub kiedy jedynym wytłumaczeniem jest "bo żyję". Nie unikałam według zasady "to przed czym uciekasz, napiera" tego wszystkiego co mi przypominało... Starałam się oczywiście nie myśleć o tym, ale nie unikałam wielu miejsc z którymi mam wspomnienia... Patrzyłam na nie, przez chwilę zastanawiałam się nad nimi, po czym uciekałam wzrokiem i myślami. Wracałam do teraźniejszości... Dzięki temu nie zaskoczą mnie wspomnienia związane z danym miejscem, w najmniej oczekiwanym momencie. Nie uciekałam przed wspomnieniami. Przyjmowałam je, tak samo jak przyjęłam ten ból, pozwoliłam się duszy wypłakać do woli. Choć przez spory czas nie widziałam już sensu życia - nie poddawałam się. cdn
|