Spotkałam, a właściwie wpadłam na niego w połowie lipca, ostatniego dnia oazy nad morzem. Tak naprawdę był mi wtedy obojętny, ale jednak coś ukłuło mnie w sercu, coś czego nie potrafiłam nazwać. Później myślałam o tej całej sytuacji i jedyne, co byłam w stanie robić to śmiać się z niej, bo najlepsze było to, że wpadłam na niego w kuchni. Naprawdę romantycznie. Po powrocie do domu, wspominałam o tym wszystkim z przyjaciółką tylko po to, żeby się pośmiać i dałabym sobie rękę uciąć, że nic do niego nie czułam, bo nadal był mi obojętny. Pod koniec sierpnia zaczęłam widywać go w kościele i wszystkie wspomnienia wróciły, mimo że nie było ich wiele. Cały mój świat powoli zaczął się sypać, ale byłam pewna, że to minie. Jednak nie mijało. Nadszedł październik. Zaczęły się przygotowania do bierzmowania i okazało się, że będzie przygotowywał się w tej samej parafii, co ja./ [cz.1]
|